Już Wiem - Jan Traczyk zobacz tekst, tłumaczenie piosenki, obejrzyj teledysk. Na odsłonie znajdują się słowa utworu - Już Wiem. Dziekujemy za korzystanie z uslug Ryanair Wczoraj miala przyleciec do mnie mnie moja mama na swieta, miala bo nie doleciala ale od jest pogoda kazdy widzi, media bija na alarm, pociagi nie chodza, samoloty nie lataja, drogi zasypane itd. Mama miala leciec wczoraj, ladowac na Stansted o 16: rana zamienilam komputer w stacje monitorujaca: autostarada M40, M25 i M11, lotnisko w Stansted, tablica odlotow i przylotow on-line, zapisalam sie rowniez na serwis smsowy z apdejtami odnosnie mamy lotu i non stop strona wygladaly dosc przystepnie ale i tak zapakowalam dwa koce do samochodu, zatankowalam do pelna i naladowalam telefon. Zadzwonilam nawet do Goleniowa czy tam wszystko ok. Monitorowalam nie tylko lot mamuski ale i lot z Londynu do Goleniowa (ten, co mial potem zabrac moja mame spowrotem).Samolot ten wystartowal z Londynu z godzinnym opoznieniem ale lecial, byl w powietrzu wiec juz nie ma wala, wiedzialam o ktorej wyladuje. Dalam mamie znac ze samolot juz do niej leci a ja wsiadlam do auta (dwie godziny zapasu tak na wszelki wypadek).Ja juz doejzdzalam do Stansted (po dwoch godzinach jazdy) dostalam smsa: FR2466 stasted-szczecin has been diverted to schonefeld. ETA schonefeld 15:01. Thank you for using the Ryanair flight update samolot ktory juz lecial i mial zabrac moja mame ze Szczecina nie dolecial i wyladowal w Berlinie..... No to chyba nie musze mowic w jakim bylam humorze??Postanowilam dojechac na lotnisko i rozeznac sie w sytuacji. Mamaw tym czasie zostala po srodku haosu w Goleniowie, ustawila sie grzecznie do dlugiej kolejki gdzie przebukowywali na lotnisku nawet nie probowalam sie dostac do biurka Ryanair bo wczoraj odwolali chyba z 60 lotow wiec nawet nie chcialam patrzec w tamta strone. Zamiast tego rozbilam oboz z moim laptopem i niezaleznym zrodlem Internetu ;) Najpierw podjelam probe przebukowania mamuski na Wigilie on-line ale ciagle wyskakiwal mi jakis blad. Zadzwonilam wiec na infolinie Ryanair (bez wiekszych nadziei bo wiadomo jaka jest sytuacja) i po tylko 7 minutach czekania odezwala sie jakas Pani w ciagu 3 minut przebukowalam mame na 24, mama podala mi haslo do swojego maila odebralam potwierdzenie po czym kazalam jej wyjsc z tej kolejki. Nie musze chyba mowic, ze podczas mojej 20 minutowej operacji kolejka w Goleniowie nawet nie zwiazku z tym, ze mama nie ma w domu wody (zamarzly rury, dluzsza historia) to ewakuowala sie do przyjaciol, ktorzy mieszkaja w pieknej wiosce Kodrab :) tam czeka na czwartkowy lot. Ufffff!Jesli moja mama nie doleci w czwartek to beda to bardzo smutne swieta, szczegolnie dla niej bo jest sama :( Mam nadzieje ze pojedzie do wujka do Szczecina. Inna opcja, ze moze wtedy przyleci do nas na sylwestra bo jesli lot znow odwolaja to znow bedzie mogla go kciuki aby udalo jej sie doleciec. Fajnie jest byc milym czasem Wstalam dzis o 5:30, po 6:00 bylam juz w samochodzie do Southampton. Dojechalam na Campus o 8:30 akurat na otwarcie biblioteki. W bibliotece kawiarnie otwieraja dopiero o 9:30 a do innych bylo mi nie po drodze. Jak juz szlam do swojego biura to w kawarni ktora mijam byla maheim (znaczy sie kolejka niesamowita) wiec odpuscilam,Tym sposobem do 10:50 nie wypilam kawy. Znalazlam jakas nowa kawiarnie, kolo teatru uniwersyteckiego, w ktorej bylo pusto. Zamawiam latte, place £2 i czekam. Czekalam 20 minut i w koncu nie wytrzymalam. Przy autmacie do parzenia kway stal koles, ktory na oko wygladal normalnie ale jestem pewna, ze byl mentalny bo jeszcze nie widzialam aby ktos tak wolno robil kawe. W ciagu 20 minut zrobil 6 kaw!!!!!!!!! Jak sie okazalo wszystkie dla osob, ktore juz siedzialy na sali. Nie wytrzymalam, nabzdyczona powiedzialam Pani na kasie co sadze na ten temat. Dziewczyna zachowala sie fair bo zwrocila mi pieniadze i zaproponowala kubek normalnej kawy (znaczy sie z filtra z mlekiem) i zajelo to 30 sekund (kawa byla gratis).Kawa smakowala lepiej niz latte i chyba juz tylko taka kawe bede zamawiac. Po wypiciu kawy nieco sie uczlowieczylam i pomyslalam sobie, ze przeciez dziewczyna nie jest nic winna ze kawe robi jakis koles z problemem wiec do niej, przeprosilam i zaoferowalam ze jednak zaplace za ta kawe. Ona powiedziala ze jest cool, ze ona rozumie i nie ma sprawy. No i czuje sie fajnie, ona pewnie tez sie czuje fajnie, ja moge tam jeszcze pokazac swoja twarz nastepnym razem i wszystko gra. :))) Zaproszenia Ten tydzien potoczyl sie zdecydowanie lepiej. Zostal w zasadzie zdominowany przez studia i tylko piatek zostal poswiecony na sprawy slubne, zreszta jak i cala sobota. W piatek caly dzien tworzylam nasza slubna strone internetowa. Adres strony podany jest w zaproszeniach co by Angielscy goscie wiedzieli, gdzie lezy Swinkowo, jakim samolotem maja leciec, gdzie maja spac itd. Dzis konczylam strone i dodalam informacje o tym, jak wyglada polski slub, tradycje itd. Narobilam sie nad ta strona jak nie wiem ale mam nadzieje, ze dzieki temu unikniemy wielu pytan. Gdyby tak jeszcze Gwen (tesciowa) mogla sie wyluzowac eh. Wiem, ze ona chce dobrze ale jest poprostu mistrzynia w upierdliowsci. Dzwoni z kazda bzdura i to nie raz, ale trzy razy.... ughW srode przyszly tez zaproszenia (na zyczenie Agatka pokazuje):W sumie zamowilismy 5 roznych wzorow do samodzielnego zlozenia:Od lewej: moj wzor, wzor Billa (tesc), moj wzorod lewej: wzor Jona i wzor Gwen (ktory w rzeczywistosci chyba najbardziej mi sie podoba)Agatku, ja tez myslalam, ze zrobienie zaproszen wlasnorecznie to bedzie frajda bo lubie robic takie rzeczy ale w polowie juz wysiadlam. Wszystkie dzisiaj zlozylismy, zajelo nam to ze 4 godziny. A jeszcze jutro musze je wszystkie wydrukowac. Ciesze sie, ze wszystkie sa juz zrobione. To sa zaproszenia dla Angielskich gosci. Przyszly tez probki zaproszen z Polski (te beda juz zamawiane gotowe). Bylam bardzo zdziwiona bo przyslali mi wiecej niz chcialam (zamowilam 4 wzory) do Anglii i to wszystko za darmo. Tutaj za probki kaza sobie placic i za przesylke tez. Spodobal mi sie jeden wzor ale musze go teraz odeslac do mamuski do akceptacjii. W zeszly weekend bylismy w Londynie i zamowilismy rozkladana kanape do pokoju goscinnego. Wyglada tak:Tylko nasza bedzie w szarosciach. Juz sie nie moge doczekac. Ciesze sie, bo mamuska bedzie miala gdzie spac jak przyjedzie. Tydzien mi sie rozlazl Uffff! Piatek jest a mnie ten tydzien jakos przelecial nie wiadomo kiedy. Malo nauki wykonalam. Za to jestem mistrzynia w wypozyczaniu wlasciwych ksiazek, drukowaniu notatek, wyszukiwaniu artykulow w Internecie i wkladania tego wszystko w odpowiednie foldery. Na tym moje studiowanie sie konczy jak na razie :((W poniedzialek jeszcze sporo zrobilam. We wtorek bylam na uniwerku i mialam spotkanie z promotorem. Pochwalil mnie, to dobrze. Sroda wogole przeciekla mi przez place tzn. bylam u fryzjera, na miescie, napisalam tekst zaproszen na slub w obu jezykach itd. W czwartek wstalam grzecznie o 5:30, pojechalam na uniwerek znowu sporo zrobilam, poszlam na dwa wyklady, zapoznalam nowych ludzi i wogole git. Wrocilam do domu, wysprzatalam w aucie (zmienilam wycieraczke pasazera, dolalam plynu do spryskiwaczy) i zrobilam pyszna kolacje dla Jona. Dzis jest piatek a jedyne co zrobilam do oddalam samochod na przeglad i odebralam samochod z przegladu. Odpowiedzialam na pare maili i tyle. :( Czuje sie bardzo dwa tygodnie bede jechac do Yorku, do starej pracy. Bede przez dwa dni tlumaczyc Pam, mojej zastepczyni, jak obslugiwac dane z moich badan. Dobrze, ze mi to wpadlo bo kasa zdecydowanie sie sie w paru agencjach pracy bo szukam jakiejs dodatkowej roboty. Jon najchetniej chcialby mnie miec wieczorami w domu wiec szukam czegos w ciagu dnia, w te dni kiedy nie jestem na uniwerku. Daja mi raczej mala szanse na znalezienie takiej roboty. Poza tym w Banbury jest z praca bryndza, w kazdej agencji jakiej bylam maja po maximum 10 ofert. Ale moze byc tak, ze wogole pracy nie bede potrzebowac. Akademia podpisala ze mna kontrakt i jesli tylko dadza mi jakas robote to troche grosza zarobie. Poza tym, od przyszlego semestu byc moze bede uczyc. No dobra, uczyc to moze za duzo powiedziane. Bede pomagac pierwszoroczniakom podczas ich laborek. :)Bomba pt. slub zaczyna cykac. Gwen (tesciowa) juz doprowadza mnie do szalu swoimi pytaniami. Np. A jak moja mama (Pani 87 lat) przyjedzie w piatek, dzien przed slubem to gdzie ona bedzie jadla kolacje? Tak, slub jest 1 maja 2010 i jak widac to jest najwazniejsze pytanie. Nie jestem w stanie z polrocznym wyprzedzeniem powiedziec gdzie babcia Fisher bedzie jadla kolacje. Jeeeeejku.....Na razie skladamy do kupy zaproszenia. Do Angielskiej czesci gosci, po Polskie zaproszenia wyslemy dopiero w lutym. W zasadzie to jestem w fajnej sytuacji bo moge wybrac dwa rodzaje zaproszen :) Jak wyslalam mamusce tekst polskiego zaproszenia to sie poplakala :)Oprocz tego Ryanair opublikowal juz loty na kwiecien/maj. Okazuje sie, ze jest lot do Szczecina ale dosc drogi wiec kombinujemy z Berlinem. Chodzi o to, zeby jakis jeden lot zrobic naszym 'oficjalnym' slubnym lotem i pod ten lot postawimy jakis autokar dla gosci. A jak ktos chce innym samolotem przyjechac to musi transport zalatwic sam. Ufff, Gwen mnie meczy tez o te loty. Ona traktuje swoich gosci jak przedszkole. Wszystko chce za nich zalatwic i oczywiscie nie bez konsultacji ze mna wiec jestem zaangazowana w bukowanie biletow dla calej rodziny. Cos czuje, ze ten weekend (jedziemy do nich z wizyta) bedzie super fun!!! Nie moge sie zamowil broszury z Virgin i planuje nasza podroz poslubna. On chce koniecznie jechac na Floryde to wszystkich tych parkow rozrywki a ja nie bardzo. Nie za bardzo lubie Ameryke (bazujac na dwoch wizytach w Nowym Orleanie 18 lat temu) ale musze przyznac, ze jemu bardzo zalezy wiec chyba bede musiala isc na tez nowa fryzure, troszke krotsza, wlosy sa w jako takim ladzie ale dalej wylaza. Na razie lykam tabletki i zmienilam szampon. Zobaczymy... Na studiach Jak jest na studiach? W zasadzie to fajnie. Jestem zaskoczona o ile lepiej traktuje sie doktorantow niz magistrow (za licencjatow nie moge mowic). Po pierwsze mam swoje biurko (do wylacznej dyspozycji), na nim komputer (podlaczony do drukarki, gdzie moge drukowac do woli i za darmo), szafke (na wiszace teczki) i regal na ksiazki. Mam tez limit 1000 kopii na ksero (na rok akademicki). Na campus jezdze dwa razy w tygodniu ale musze wtedy wstac o 5:30 rano (bo wyklady mam o 9:00).Droga nie jest taka zla. 30 km autostrada, 100 km czteropasmowka i kolejne 20 km autostrada. Jeszcze (odpukac) nie przydarzyl mi sie zaden powazny korek. Trasa zajmuje mi 1 godzine 30 minut. Podjezdzam na parking, zostawiam auto (kolo lotniska) i na sam campus dojezdzam autobusem (kolejne pol godziny). Czyli od drzwi do drzwi w 2 godziny. Dwa dni w tygodniu mozna wytrzymac. Zreszta to tylko w semestrze bo kiedy nie ma zajec bede tam pewnie tylko raz na tydzien. :)Zakupilam sobie kubek termalny na poranna kawe i fajny plecak (myslalam, ze obszerna skorzana torba wystarczy ale jednak plecak bedzie duzo bardziej praktyczny do noszenia ksiazek). Wogole to musialam sie niezle wyposazyc do roli studenta. Zostala mi jeszcze do dyspozycji karta prezentowa do Borders (ksiegarnia), ktora dostalam na pozegnanie z pracy i mama zamiar zaopatrzyc sie tam w nowe notatniki, ale to w Southampton bo w Banbury nie ma tego sklepu :(.W te dni kiedy siedze w domu, staram sie czytac i generalnie uczyc. Zapisalam sie na trzy zajecia (jako wolny sluchacz wiec nie musze zdawac zadnych egzaminow) i z tym tez mam troche roboty. W tej chwili czytam sporo artykulow aby jakos dojsc do tematu mojej pracy doktorskiej. Ufff, ciezka to robota ale zaczynam chyba widziec swiatelko w tunelu. We wtorek mam drugie spotkanie z promotorami i wypadaloby zaprezentowac jakies pomysly. Poza nauka gotuje i jezdze na zakupy aby wogole nie zwariowac. Ale staram sie siedzec nad ksiazkami 5 godzin sie ze niedlugo zaczne sie slimaczyc po domu w pizamach caly dzien. Na razie staram sie wstawac przed 8 i brac prysznic, kawa i do dziela. Chcialabym tez zaczac biegac rano. Na razie brakuje mi silnej woli i musze cos zaczac robic ze soba bo to tylko dwa tygodnie a juz czuje jak sie tez za jakas dodatkowa praca aby podreperowac moje finanse. Niedlugo powinien przyjsc moj kontrakt z Yorku a poza tym szukaja doktorantow aby pomoc pierwszoroczniakom. Dostalam maila, odpisalam w trybie natychmiastowym i od tygodnia cisza. Argh!!!!! Mam nadzieje, ze w tym tygodniu sie cos tym temat planowania slubu znow pokazal sie na horyzoncie. Musimy niedlugo wyslac zaproszenia wiec cos wypada wreszcie wybrac. W nastepny weekend jedziemy do tesciow i bedziemy sprawe finalizowac. Jon tez powoli rozglada sie za nasza podroza poslubna. On koniecznie chce jechac na Floryde i chyba mu ulegne (choc sama chyba bym wolala pojechac do Grecjii - blizej i nie musze sie uganiac za wiza). Ja natomiast rozgladam sie za butami. Spodobaly mi sie takie jedne, ale tak naprawde sa troche 'od czapy' i chyba nie do konca beda sie komponowac z tym dobijaja mnie moje wlosy. W dalszym ciagu mi wypadaja i teraz to juz nie zarty. Lykam tabletki i mam nadzieje, ze sytuacja sie ustatkuje. Poza tym musze je podciac. Generalnie dostaje od nich kota. Nie jestem stworzona do dlugich wlosow oj nie, i nie mam pojecia jaka fryzure bede miala na slubie... Update Nalezy sie Wam, nalezy. Znow dluuugo mnie nie bylo i niestety powoli staje sie to tradycja. No coz, moze z nastaniem nowego roku akademickiego zaczne pojawiac sie tutaj czesciej. Na usprawiedliwienie dodam, ze blog wloczkowy rowniez haniebnie teraz od poczatku. Przeprowadzka nam sie udala. Od 26 wrzesnia oficjalnie nie mieszkam juz w Yorku tylko w Banbury. Banbury lezy niedaleko Oxfordu i jeszcze za duzo o tym miescie nie wiem. Mieszkamy na obrzezach, na duzym osiedlu nowowybudowanych domkow i mieszkan. Bardzo mi sie tutaj podoba, na okolo pola i pola ale tez do pubu mamy tylko 5 minut spacerem. W centrum bylam do tej pory tylko raz no i coz... York to to nie jest ale zle tez nie jest ;)Mieszkanko mamy fajne, dwie sypilanie z czego druga to moj 'gabinet'. Mamy zamiar dokupic rozkladana sofe aby byl to takze pokoj goscinny. Na razie nie moge sie tylko przyzywyczaic do ogrzewania elektrycznego. To jest bardzo dziwny system. Nasze grzejniki 'laduja' sie w nocy kiedy elektrycznosc jest tansza a w dzien to cieplo oddaja. Tyle, ze rano jest dosc cieplo a wieczorem juz jakby mniej (bo grzejniki sie juz wyladowuja). Podobno mozna to jakos regulowac ale ja nie mam o tym pojecia. W lazienkach natomiast mamy takie dziwne farelki pod sufitem, ktore niby teoretycznie maja ogrzac lazienke ale tez jakos mi nie pasuja. Generalnie nie jest fanka ogrzewania elektrycznego (niestety w Banbury w zasadzie wszystkie mieszkania sa ogrzewane ta metoda).Po przeprowadzce wyjechalam na dlugo oczekiwane wakacje do Grecjii. Ah jak ja nie moglam sie doczekac. Oczywiscie bylo super, malo kiwalo wiec tylko raz mialam chorobe morska i odkrylam tez na nia nowy sposob: siedziec jak najwiecej na pokladzie. Zwiedzilismy bardzo duzo, bylismy na Momenvasii, Krecie, Santorini, Paros, Delos, Kithnos no i w Atenach. Jedno jest pewne starozytne ruiny wcale nie robily na mnie wrazenia natomiast wszystko inne tak. Najbardziej podobala mi sie Momenvasia i Kreta natomiast Santorini (na ktore zawsze chcialam pojechac) raczej mnie rozczarowalo. Wg. zdjec w przewodnikach mialy tam byc same niebieskie domki. To jest propaganda, niebieskie domki byly dwa!!! Zdjecia z wakacji mozna obejrzec tutajJedyne co za bardzo sie nie udalo to fakt, ze zbyt malo czasu spedzilsimy tylko we trojke: tata, mama i ja no ale tak to jest jak ma sie tate opalona, wypoczeta i gotowa do akcji. Steskniony Jon odebral mnie z lotniska a w domu czekal bukiet lilli i czekoladki :) Moi rodzice mieli mniej szczescia. Reszta zalogi leciala do Berlina, ich samolot mial startowac pol godziny przed moim ale pilot sie gdzies zapodzial i wylecieli dopiero jak ja juz smacznie spalam w objeciach Jona (tzn. 8 godzin pozniej).W domu czekalo mnie istne kongo zalatwiania miliona spraw. Zmiana adresu (chyba w 50 miejscach), urzadzanie domowego biura: Internet, linia telefoniczna, kupno drukarki itd. no i sam uniwersytet!!!Moje nowe biuro domowe wyglada tak:Prawda ze fajne? Dobrze czuje sie w tym pokoju a to jest najwazniejsze. Najbardziej jestesm zadowolona z drukarki. Po pierwsze drukuje takie zdjecia, ze nie musze juz nic wywolywac u fotografa. Po drugie, udalo mi sie ja podlaczyc bezprzewodowo oznacze to, ze mamy drukarke w domowej sieci i zarowno Jon jak i ja mozemy drukowac ze swoich komputerow :))))Ufff! No dobra napisalam sie troche. O moich pierwszych dniach na uniwersytecie w nastepnym odcinku. Jest OK Uff. Wszystko powoli sie jakos sklada do kupy :) Mieszkanie mamy, to co chcielismy, nasza 'duza' Rozmarynowa. W poniedzialek powinno sie wszystko wyjasnic w sprawie referencji no i w piatek rano Jon bedzie odbieral klucze. Oznacza to, ze wprowadzimy sie przed Grecja bede miala czas aby sie rozpakowac, odnalezc i dopiero wyjechac na zasluzony odpoczynek. Oznacza to tez, ze spakowanie mieszkania jest na mojej glowie (Jon pracuje w ten weekend) i musze to zrobic do piatku rano :) na szczescie ja lubie robic takie rzeczy :)Podjelismy decyzje ze jednak brak urzadzen kuchennych w mieszkaniu nas tak nie przeraza. Udalo mi sie juz kupic lodowke na ebay-u, z Oxfordu, za calkiem przyzwoite pieniadze. Dzis po sniadaniu jade ogladac pralke, ktorej pozbywa sie znajoma z pracy i nawet obiecala ja za darmoche :) A ze zmywarka to sie poczeka, mam kilka na oku ale moze zalatwie ja dopiero po Grecji. Koszty uzywanych rzeczy sa male wiec jak bedzie sie trzeba przeprowadzic za rok to spokojnie je sprzedam albo wywale i nie bedzie mi tez do mnie mail z potwierdzeniem mojego stypendium. Nie wiem jeszcze ile (generalnie wiem ile ale mialam dostac cos extra) i kiedy ale przynajmniej dostalam juz jakiegos maila w tej sprawie wiec tez jest ok. Poza tym powiedzieli, ze nie musze sie tam pokazac az do powrotu z wakacji :)W pracy wszystko w porzadku. Mam juz przyrzeczony kontrakt jako konsultant co oznacza ze mala poduszke bezpieczenstwa mam na czarna godzine. W czwartek mielismy male pozegnalne drinki. Wszyscy mi kupowali drinki i pewnie dlatego wypilam 3 mojito i 2 tequile. Wczoraj w zwiazku z tym nie czulam sie zbyt dobrze, ciut zmeczona i jakas taka 'nieswoja' ale jakos dalam rade przepracowac caly dzien. W czwartek tez dostalam pozegnalna kartke i prezenty: torbe na laptopa, notatniki i pisadla z Paperchase i karte na £20 do wykorzystania w Borders (ksiegarnia)!!!! W przyszlym tygodniu jeszcze pracuje, mam kilka rzeczy do skonczenia, musze pokopiowac swoje kontakty, posprzatac biurko wiec nie jest zle i zaczynam widziec swiatelko w tunelu, ba nawet caly reflektor wiec fajnie jest :) Odchodze od zmyslow Tak, tak dlugo nie pisalam ale nie bede tu teraz przepraszac i obiecywac, ze teraz to juz codziennie itd. itp. Na blogu jestem bardzo regularnie, tyle ze dzis chce napisac o naszych poszukiwaniach mieszkania w Banbury. Banbury to male miasto niedaleko Oxfordu. Wybralismy je na baze bo Jon ma stad 45 samochodem do pracy w Coventry a ja 1h 40 minut pociagiem lub samochodem do Southampton. Wiem, wiem zaraz powiecie ze zorganizowalam sobie niezby dobry deal. Ale chodzi o to, ze Jon musi dojezdzac codziennie a ja, jak szczescie dopisze to tylko dwa razy w wrzesnia pojechalismy do Banbury ogladac mieszkania. Na liscie mielismy ich 7, obejrzelismy 6. Generalnie oprocz jednego, ktore bylo zdecydowanie za male, wszystkie miszkania byly ok. Zakochalismy sie bez pamieci w jednym takim mieszkaniu na ulicy Rozmarynowej :) na nowym osiedlu malych domkow i mieszkan, nowoczesnym, na okolo pola i zapach farmy :) W zanadrzu mielismy jeszcze mieszkanie w centrum, rowniez w nowym bloku po srodku starych domkow, niedaleko parku itd. Ale zdecydowanie Rozmarynowa skradla nam w tym, ze to mieszkanie na Rozmarynowej mialo 'maly ' feler. Obecny wlasciciel zalegal z oplatami wiec bank jest w trakcie przejmowania tego mieszkania. Agencja (numer 1) lojalnie nas o tym fakcie uprzedzila i powiedziala, ze w ciagu tygodnia sprawa powinna sie wyjasnic. Postanowilismy wiec podjac ryzko i poczekac. W srode, 9 wrzesnia okazalo sie, ze sytuacja z Rozmarynowa sie raczej komplikuje niz wyjasnia wiec dalismy sobie spokoj. W miedzyczasie nasze 'zapasowe' mieszkanie sie wynajelo i zostalismy w punkcie nie wyglada rozowo bo nasz plan wyglada nastepujaco:25 wrzesnia (piatek) ostatni dzien w pracy26 wrzesnia - 01 pazdziernika przeprowadzka02 - 17 pazdziernika wakacje w Grecjii19 pazdziernika zaczynam studiaA tu nie mamy mieszkania... :(W zwiazku z nasza nowa odkryta namietnoscia do Rozmarynowej znalezlismy podobne mieszkania na tej samej ulicy. W czwartek, 10 wrzesnia, Jon pojechal obejrzec podobne mieszkanie. Taaaa, dwa razy mniejsze za £25 funtow wiecej miesiecznie. Jutro Jon ma ogladac inne mieszkanie, podobno wieksze (niz to drugie) ale tez ciut mniejsze (niz to pierwsze) rowniez za £25 funtow wiecej. Ale, ale.... to mieszkanie jest dopiero dostepne od 31 pazdziernika co nieco komplikuje sprawe bo naprawde chcialabym sie przeprowadzic przed wyjazdem do rano wchodze na rightmove i co widze? 'Nasze' mieszkanie na Rozmarynowej z Agnecja numer 2. SZOK!!! No to lapie czym predzej za telefon i rozmawiam z niejakim Johnem (ktory potem okazal sie w sumie chujem).Ze zdjec widze jak w morde, ze to jest 'nasze' mieszkanie. Pytam sie go grzecznie, czy to jest to mieszkanie co bylo do niedawna z Agencja numer 1 i czy bylo ostatnie przejmowane. John na to, ze 'NIE'. (aha, jasne). Pytam sie wiec o numer mieszkania, 48 (chyba nie musze pisac, ze numer mieszkania tez sie zgadza, nie tylko zdjecia). No wiec juz mnie facet podkurwil bo wiadomo ze zdjeciu kuchnia jest ogolocona ze wszelkich sprzetow (jak bylam w tymi mieszkaniu ostatni raz to jeszcze pralka i lodowka byly na miejscu). Pytam sie wiec Johna czy sprzety te beda tam wstawione. On, na to, ze NIE i ze zmywarka jest zadko dostepna w tego typu mieszkaniach (oczywscie wszystkie mieszkania jakie ogladalismy mialy zmywarke, a John zapomnial o lodowce i pralce, ktore to juz naprawde wszedzie sa w standardzie). No i w zasadzie nasza rozmowa sie wiem co mam zrobic. Chce negocjowac czynsz aby troche spuscili (czynsz jest taki sam kiedy to mieszkanie bylo w pelni umeblowane) a ja sobie te sprzety wynajme ale cos czuje, ze John specjalnie nie ma ochoty ze mna rozmawiac na ten temat. Uffff!!!! Gra jest warta swieczki bo jezeli opuszcza te marne £25 z czynszu to mamy 'swoje' mieszkanie, wprowadzamy sie kiedy nam pasuje, w cenie (bo trzeba wynajac pralke itd.) tej samej co to drugie mieszkanie, ktore ma Jon ogladac jutro. Ufffff! Ufffff! Uffff! Siedze wiec w pracy i sie nakrecam, nie moge sie zkupic na robocie i tak, wlasnie tak to jest..... Ale mialam podroz Southampton jest daaaaaaleko od w Maju. Wreszcie doczekalam sie rozmowy w sprawie doktoratu. Cztery godziny w pociagu zostaly nagrodzone ciekawa rozmowa z trzema profersorami. Rozmowa byla bardzo stymulujaca. generalnie dowiedzialam sie, ze jestem jedyna, ktora zaprosili na rozmowe. Pytali dlaczego chce robic doktorat, jakie sa moje zainteresowania itd. Generalnie chodzilo o to, aby sprawdzic czy nasze zainteresowania sie pokrywaja i czy sie 'nadaje'. Co do wynikow rozmowy to bede wiedziala w tym powrotna byla ciekawa szczegolnie, ze dzielilam metro z fanami Arsenalu :) Na King's Cross wpadlam w ostatniej chwili aby zlapac 18:00 do Yorku ale okazalo sie, ze moj bilet nie jest wazny przed 19 (w pociagu o 19:00 mialam miejscowke). Wkurzylam sie, bo musialam czekac godzine. W zwiazku z tym ze moja stacje zawziecie remontuja udalam sie na St Pancras w poszukiwaniu miejsca aby sie zadekowac. Ide, ide, ide az wreszcie moim oczom ukazal sie taki widok:To jest wypasiony bar sushi. Ucieszylam sie jak dziecko bo jestem wieeeeeelka fanka sushi. Napilam sie wiec zupy miso (lubie cieple na zoladek szczegolnie ze caly dzien na kanapkach bylam) i zjadlam 5 kawalkow nigiri. Pycha!!!!! Znalezisko to poprawilo mi wiec humor i cos czuje, ze bede tam stalym gosciem przy okazji wizyt w domu dotarlam po 21 :( ubita jak kon po westernie. Ale warto bylo. Zlozylam tez aplikacje o prace w Southampton, na drugim uniwerku i licze na to ze zaprosza mnie na wywiad wiec pod koniec miesiaca ewentualnie czeka mnie powtorka z rozrywki :)W domu po staremu. Glenna juz nie ma wiec jestem pania na wlosciach. Ich sypialnie przerobilam na studio fryzjerskie (Jon jest w tym tygodniu w domu bo odrabia pracujacy weekend wiec nie budze go rano suszara) i 'blokowarnie' wyrobow druciarskich :) Fajnie jest miec taki extra pokoj w mieszkaniu i w dodatku z lazienka. :)))W pracy duzo duzo sie dzieje. Jestem odpowiedzialna za konferencje (ogolnokrajowa) ktora ma sie odbys 2 czerwca a na razie mamy 8 (slownie osiem) uczestnikow. Grrrrr. Wyslalismy wici, zobaczymy. Cos czuje ze bedziemy musieli ja odwolac co akurat bardzo mi sie usmiecha wiec mam nadzieje, ze do 20 maja nie zbierzemy wymaganego minimum 50 osob. Kolejny pasjonujacy tydzien W piatek musialam wziac wolne aby dokonczyc sprzatanie mieszkania. Pewnie sobie pomyslicie, ze mam syf czy cos. Ale nie. Generalnie musialam wiele zeczy przearanzowac, a poza tym poprostu odswierzyc wszelkie powierzchnie plaskie. W koncu do zrobienia mialam salon z kuchnia (ooogromny), sypialnie i lazienke (tez nie mala) i korytarz. Do 3 w piatek sie uwinelam, dwa zbiorniki w odkurzaczu zapelnilam. Tak to jest jak ma sie wszedzie dywany. Dobrze, ze nie jestem alergikiem (no przynajmniej nie na kurz).Ali i Jon wrocili i od razu wybyli na wielka impreze pozegnalna wiec w piatek siedzialam sama ale nie mialam nic przeciwko temu. Moglam sie nacieszyc chatka. W sobote rano zdjecia zostaly zrobione i teraz moge balaganic od nowa :). W sobote wybralismy sie na zakupy i kupilam sobie po przecenie fajna sukienke, taka imprezowa bo zbliza sie komunia Jasia, slub Szymona i slub Tracy wiec bedzie jak Leeds sie nie odezwali, rozmowy maja by w piatek wiec raczej juz sie nie odezwa. Szkoda, bo to bylo 40 kawalkow ale spoko. Sa jeszcze dwie inne opcje no i spotkanie w sprawie doktoratu juz za tydzien w tez negocjowalam z Chinami. Otoz moi rodzice 5 maja obchodza 30 rocznice slubu. Ojciec juz zamowil u mnie zorganizowanie bukietu 30 roz. Z Chinami, a dokladnie z Chinskim agentem statku (bo Ojciec wlasnie tam teraz jest) negocjowalam ja. Przyniesli mu na statek bukiet 30 roz, a co. Byl nieco zaskoczony. Co prawda nie tak jak 5 lat temu, kiedy przyniesli mu 25 roz w Ameryce Poludniowej ale zawsze :)))) Ja natomiast bylam pod wrazeniem 'obslugi' bo kwiaty dostal szybciej niz w Interflorze bardzo, nawet zdjecie dostalysmy. Szczesliwy Pan Kapitan :)W pracy sporo sie dzieje. Na poczatku tygodnia sie stresowalam ale dzis juz spoko bo powoli przeczloguje sie przez najwazniejsze sprawy. Mam o czym myslec i chcialabym sobie 'stresa' wylaczyc choc nie do konca daje rade. Wiosenne porzadki Ali jednak kranow nie zabrala ze soba, zostawila tez umywalke :) Jak weszlam w poniedzialek do mieszkania to wygladalo jakby sie do nas ktos wlamal. Od poniedzialku wiec sprzatam jak glupia i powoli, niestety bardzo powoli sie rozjasnia. Ten tydzien mija w zastraszajacym mi sie juz wysprzatac caly salon, pukladac wszedzie DVD, zorganizowac sobie prawdziwy kacik druciarski, przebic sie przez tone listow i dokumentow lezacych na komputerowym biurku itd. Dzis mam w planach kuchnie (kuchnia juz zorganizowana tylko musze ja nieco wysprzatac, umyc kuchenke, zlew, blaty itp.) i sypialnie a jutro mam nadzieje lazienke. W sobote ma przyjsc ktos z agencji mieszkaniowej zrobic zdjecia a potem juz moge na nowo balaganic :)W miedzyczasie wyslalam jedna aplikacje o prace a do 1 maja wysle jeszcze dwie. Zobaczymy czy zaczne jezdzic na wywiady. Najbardziej to bym chciala dostac te robote w Leeds (aplikacja juz wyslana) bo duzo wiecej kasy i najwieksza zmiana, jesli chodzi o profil pracy - pozegnalabym sie z wyzsza edukacja - no ale zobaczymy. Oprocz tego na parapecie (na pulkach sa same DVD) pasa sie ksiazki, ktore powinnam przejrzec do doktoratu. Drutowo jestem w dupie co mnie troche martwi. Blog tez stoi odlogiem no bo nie mam sie czym chwalic ale w ten weekend powinnam do Chrisa samochodu to rozkraczyl sie zupelnie. Pani z Forda zadzwonila do mnie z informacja, ze to nie tylko skrzynia biegow ale i chamulce i ze naprawa to tysiace funtow wiec sie chyba nie oplaca (bo auto nie jest az tyle warte). Chris nie dzwonil do mnie od poniedzialku wiec nie mam pojecia jakie ma tez ambitne plany zrzucic pare kilo przed rodzinna impreza (komunia mojego chrzesniaka) w polowie maja ale na silowni juz drugi miesiac mnie nie widza. W przyszlym tygodniu, jak uporam sie z mieszkaniem musze znalezc czas aby sie tam wreszcie udac. Jestem bardzo zajeta i wieczorami padam ale generalnie jest spoko. Wole byc zmeczona niz znudzona. :)) Poniedzialkowe sny Jon w poniedzialki wstaje o 5 rano aby dojechac do pracy do Coventry. Troche mi go zal ale tym sposobem mamy cala niedziele dla siebie no i cala noc :) Oczywscie tym wstawaniem mnie budzi i ja potem dosypiam sobie jeszcze ze dwie godzinki. Podczas tych dwoch godzinek mam zawsze szalone sny wiec zawsze w poniedzialki budze sie w jakims dziwnym nastroju w zaleznosci od snu. I tak dzisiaj, zapewne w zwiazku z tym, ze dzis przyjezdza firma przeprowadzkowa i zabiera wszystkie rzeczy Ali snilo mi sie, ze Ali zabrala z mieszkaniowych lazienek wszystkie baterie (krany, przysznic itd.) z naszej lazienki nawet umywalke a ze swojej rowniez muszle klozetowa..... pozostawie to bez komentarza. Mam nadzieje, ze jak dzis wroce z pracy to nie czekaja mnie zadne niemile niespodzianki tego typu :)Weekend minal nam przeuroczo a naszych wsplokatorow wogole nie widzielismy. W sobote wieczorem odwiedzilismy Nine i Lee na pierwszym w tym sezonie grillu bylo troche chlodno ale dalo sie wytrzymac hi hi. Poza tym wiekszosc czasu spedzilismy na oszklonej werandzie raczej niz w ogrodzie. Wypilam cala butelke wina, jak na mnie to sporo i w niedziele mialam lekkiego kaca co bardzo zadko mi sie przydaza. W niedziele nawiedzil nas Chris z Justyna. Bylo super. Niestety jak juz wyjechali to jeszcze szybciej wrocili bo sie skrzynia biegow im sie rozkraczyla. Zawolalismy the AA i samochod jest obecnie w serwisie Forda w Yorku. Wyglada na to, ze troche tu pobedzie co oznacza, ze z Chrisem sie jeszcze zobacze. Wyszla na scene i..... Nie wiem czy ogladaliscie w ostatnia sobote 'Britains got talent'. Wyszla tam na scene 47 letnia dziewica w gustownej sukience (ale za to czarnych rajstopach) ktora wygladala na conajmniej 13 lat wiecej. Generalnie wszyscy spodziewali sie zenady a jak babeczka przydzwonila szlagierem z 'Nedznikow' to ludzie zbierali szczeki z podlogi. Zrobila na mnie fantastyczne wrazenie, normalnie pociekly mi lzy. Mozna ja obejrzec tutaj na YouTube. Podobo caly swiat juz oszalal na jej punkcie :)A co u mnie? Wczoraj bylam bardzo zajeta. Po powrocie do domu zabralam sie za kuchnie. Ali zwolnila jakies 70 procent miejsca w szafkach wiec trzeba je bylo jakos zagospodarowac. Poltorej godziny zajelo mi przerzucanie w szafkach, ukladalam sobie jak chcialam. Udalo mi sie tez schowac w szafce frytkownice, ktora od zawsze stala na podlodze jak i inne badziewie. Nie dosc, ze wszystko mam ladnie poukladane w szafkach to jeszcze podloga w kuchni sie przejasnila :). I cale doswiadczenie bylo bardzo terapeutyczne wiec poprawil mi sie humor. Potem pojechalam do biblioteki na uniwerek i wypozyczylam troche ksiazek aby sie lepiej przygotowac do wywiadu doktoranckiego. Wieczorem chcialam jeszcze troche podziergac ale zaczelam zupelnie nowy wzor i nic mi nie chcialo wyjsc, pewnie dlatego, ze bylam zmeczona. Z okazji przeprowadzki znalazlam plyte z filmem 'Chlopaki nie palcza'. Filmy Lubaszenki mnie rozbrajaja wiec sobie dzis obejrze a co :))))No coz, takze jak widac na zalaczonym obrazku jestem dzis happy bunny. W pracy spokojnie, uporalam sie z wiekszoscia zadan na dzis wiec do 4 bede chyba pisac aplikacje o prace :) Jutro wraca Jon a w sobote rano jedziemy do 'demobilu' zobaczyc czy mozemy tam wytachac jakies tymczasowe meble za dyche. Tak naprawde to potrzebujemy tylko jakiejs szafki na ktorej mozemy trzymac wieze i DVD, ale kto wie z czym wrocimy... Ciezki byl ten weekend (i bez kurczakow) Agato, Aniu i Magdo wielkie dzieki za komentarze do mojego poprzedniego wpisu. Macie racje jestem na rozstaju drog i ciesze sie, ze tak naprawde podzielacie moje zdanie, znaczy sie doktorat robic. Pomyslalam tez sobie, ze moglam kogos urazic ze 13k to wystarcza na waciki. Przepraszam. Nie mialam nic zlego na mysli i nie uwazam, ze osoby ktore tyle wlasnie zarabiaja zyja jak biedaki itd. Byly czasy kiedy marzylam o takiej pensji. Chodzi o to, ze czlowiek to takie durne zwierze, ktore sie szybko przyzwyczaja do dobrego i kazdy spadek pensji jest bolesnie odczuwany. Letwiej jest zarabiac 13k a potem 25k a potem jeszcze wiecej ale trudniej jest w druga strone. Oczywiscie oferta z Southampton jest bardzo korzystna bo na dokladke napewno bede tam uczyc a to dodatkowe pieniadze a poza tym, jak powiedziala Magda zawsze mozna dorobic a czego jak czego ja zadnej pracy sie nie boje :) Przeprowadzilam z Jonem powazna rozmowe i podjelismy decyzje, ze jesli wywiad pojdzie pomyslnie i ja bede czula ze to jest to, to zaczne w pazdzierniku doktorat. Temat powisi na kolku do 5 maja kiedy to jade do Southampton. Dam Wam byl za to bardzo ciezki. Z braku funduszy, ktore ostatnio zasilily przemysl turystyczny Hiszpanii zostalismy w domu a co za tym idzie posrodku wielkiej akcji pakowania 80% mieszkania przez Ali i Glenna. Mimo, iz w akcji nie uczestniczylismy caly ten ruch i rozgardiasz nie pomagal w procesie relaksacji. Ale to jeszcze nic. Przynajmniej efektem ubocznym tej akcji byla nasza wyprawa wczoraj do Ikei i Argosu w calu nabycia: czajnika, odkurzacza, kartonowych ozdobnych pudelek, szklanek, deski do prasowania, lampek do salonu, patelni i innych drobiazgow, ktore wywedruja z mieszkania razem z Ali w nastepny najbardziej zszargalo mi nerwy byly dyskusje na temat sprzedazy mieszkania. Jon podpisal raczej malo korzystna umowe zakupu co przy dzisiejszej sytuacji na rynku oznacza, ze jesli nie bedzie musial doplacic do tej sprzedazy (koszty agencji) to bedzie git. Mama Jona nie chce sie z tym pogodzic i chce nam pomoc finansowo aby Ali wykupic, nastepnie zmienic warunki kredytu na takie, ktore umozliwa nam wynajecie tego mieszkania i przeczekanie paru lat az rynek sie nieco polepszy. W sytuacji gdy oboje raczej zegnamy sie z Yorkiem i gdy ja jeszcze wezme na siebie doktorat nie ma mozliowsci abysmy wynajmowali cos razem na Poludniu i jeszcze trzymali taka potezna inwestycje w Yorku. Mama nie moze tego zrozumiec no i dyskusja wybucha na Ali zainwestowala 14k w to mieszkanie w postaci depozytu. Mieszkanie przy odrobinie szczescia sprzeda sie za jakims zyskiem ok 20k. W tej sytuacji ona mowi, ze ona zabiera 14k ktore bylo jej a reszta do podzialu na pol. Ale wg. kontraktu ona powinna otrzymac albo 14k albo 56% zysku w zaleznosci co jest wyzsze. Trzeba wiec doczytac kontrakt i zobaczyc co sie komus nalezy. No i oczywiscie mnie to w zasadzie zupelnie nie dotyczy ale jakos cala trojka (Ali, Mama Jona i Jon) wybrali mnie sobie na posrednika w negocjacjach. Mam tego serdecznie dosc ale jakos sama nie potrafie sie 'nie wtracac' wiec mam za swoje. jest to, ze 20 kwietnia firma przeprowadzkowa zabiera wszystko i moge zabrac sie za aranzowanie mieszkania na swoja modle (podobno oni zostawiaja tylko materac w sypialni). No ale z nimi jeszcze nie koniec. Ali oficjalnie zaczyna nowa prace 1 maja a Glenn jakos tak zaraz po niej (wiec pewnie zostanie ze mna przez nastepny tydzien) bo jego dzial potrzebuje ciut wiecej czasu aby sie przeniesc. Potem podobno Ali firma zaplaci za podroz do Yorku raz na tydzien przez trzy miesiace wiec ona pewnie bedzie wpadac sluzbowo co jakis czas. Ale tak czy siak ja zostane pania na wlosciach do czasu az mieszkanie sie sprzeda. Beda je wystawiac na sprzedaz juz jakos niedlugo wiec pewnie bede robila za kustosza (pokazywanie mieszkania potencjalnym kupcom) no ale mam nadzieje, ze u mnie sie tez juz niedlugo zmieni i opuszcze to wlasnie doktorat nie jest jedyna opcja. Znalazlam ciekawa oferte pracy i mam zamiar wyslac aplikacje w tym tygodniu. Jestem dosc pewna siebie, ze na wywiad to powinni mnie zaprosic. No ale to sie okaze juz niedlugo i tez dam Wam znac. Praca jest ciekawa i za sporo wieksza kase. Mam tylko nadzieje, ze nie beda miala dylematu. UffffTak wiec swieta minely nam zupelnie nieswiatecznie. Nie spalaszowalam nawet calego czekoladowego jajka a glownie robilam na drutach, obejrzelismy drugi sezon Dextera na DVD i trzecia czesc Transportera. Co do innych nowosci to moj dobry przyjaciel Chris, z ktorym popelnilismy licencjat z Socjologii nawiedzi nas w Yorku ze swoja dziewczyna w przyszly weekend i bardzo bardzo sie z tego powodu ciesze. Co mi chodzi po glowie? Wrocilismy z wakacji. Bylo calkiem fajnie ale nie super super. Pewnie przez pogode, spodziewalam sie upalow i te moje oczekiwania zderzyly sie nieco z rzeczywistoscia. Poza tym nie moge narzekac. Mieszkanko mielismy bardzo fajne tyle tylko, ze nie bylo zbyt czyste. Jedna rzecz tylko mi sie nie podobala - ceny!!!! No poprostu dramat. Euro sie teraz praktycznie zrownalo z funtem. Ja sobie zdaje sprawe, ze jak czlowiek jest na wakacjach to placi za wszystko extra ale niektore ceny czy ceny uslug mnie poprostu powalily. Np. plyn do mycia naczyc Fairy w Anglii to koszt jakies 70 pensow, tam w 'osiedlowym sklepiku' - £ Glupi sos do makaronu w sloiku £5 (dwa razy co normalnie). Ale na glowie pobil wszystkich Aqua Park. Wejsciowka £25 ale.... szafka £4 plus £2 depozyt a za lezak dodatkowe £ od osoby. Zestaw hot dog z cola i frytkami £9, w innym parku ten sam zestaw kosztowal £ Generalnie sobie nie zalowalismy, ale to juz byla bezczelnosc wg. domu zmiany. Ali podczas naszej nieobecnosc zaprosila kilka agentow nieruchomosci, ktorzy wycenili mieszkanie. Niestety nie sa to powalajace wyceny. Ciekawe jest to, ze specjalnie z Jonem tego nie skonsultowala ani nie powiedziala co chce zrobic dalej. Oni maja dziwny uklad. No ale to nie moja sprawa, ja sie nie wtracam tym bardziej ze za mieszkanie nic nie place i jako jedyna potrzebuje lokum w Yorku wiec mnie sie nie oficjalnie dostalan nowa prace w Game w Basingstoke i od 1 maja przenosi sie tam na stale (w tej chwili pracuje tam 4 dni w tygodniu). Glenn chyba tez, choc on mowi, ze moze dopiero w czerwcu bo jego dzial potrzebuje wiecej czasu aby sie przeniesc. Wczoraj tez nieco przypadkiem dowiedzialam sie, ze Glenn moze sie jednak wprowadzi na jakis miesiac. Hmmm super, nikt mi nic nie powiedzial. Ale generalnie zwisa mi to i powiewa bo cos czuje ze oni i tak niedlugo sie wyniosa (to tylko kwestia czasu) a mieszkanie bedzie sie dluuugo sprzedawac wiec tak czy siak Jon i ja bedziemy tam sami koniec tez dostala nowa prace. Tym razem wraca z Leeds do Yorku i bedzie pracowala na Universytecie, za miedza :) Niestety dopiero za trzy miesiace bo taki ma okres mnie w pracy natomiast bez zmian. Dookola wszyscy albo odchodza, albo sie awansuja itd. a ja do konca nie wiem czego chce. Wiem jedno czas na zmiane. Moja praca jest super, wyrobilam juz sobie nawet nieco nazwisko 'w sektorze' ale wiele czynnosci sie powtarza, nie mam tutaj szansy na awans, jestem to juz ponad roku no i Jon pracuje teraz w Coventry i wypadaloby byc teraz kolo sie na profesjonalnym rozdrozu. Poki co studiowalam, aby miec dobra prace i mam dobra prace w zawodzie no i co dalej? Oczywscie czas na lepsza prace ale do konca nie wiem czego chce. Tzn. w sumie wiem. Nie chce isc w zadne badania marketingowe, co mi sie jeszcze do niedawna usmiechalo. Chce pracowac w sektorze publicznym, przy duzych badaniach spolecznych a co. W koncu w 2011 bedzie nowy spis powszechny w UK. Ale aby dostac taka robote to.... jestem zdecydowanie za chuda w uszach. Odmozdzam sie i uwsteczniam w pracy. Wiem, wszyscy mowia, ze po studiach wykorzystuje sie 5% zdobytej wiedzy. Tesknie za moja dyscyplina, za metodami, za przedzialami ufnosci, bledami statystycznymi, doborem proby itd. i... w zasadzie wniosek nasuwa sie jeden. Potrzebny mi doktorat :) Nie wiem czy pisalam, ale w przyplywie szalenstwa jakiegos zlozylam podanie o stypendium doktoranckie na University of Southampton. Dobry uniwersytet, wysokiej klasy i co najwazniejsze 'research intensive' co oznacze, ze nawet w kryzysie rzad nie obetnie mu dotacji. No i oczywscie maja tam 'National Centre for Social Research'. Stypendium to oplacone czesne i £13,000 rocznie tax free przez trzy lata. No i.... 1 maja jade na rozmowe. Z tego co mowia mi znajomi w pracy, a oni znaja sie na rzeczy, to stypendium mam w kieszeni. Nie jest to jak wywiad o prace gdzie zawezyli wybor do kilku kandydatow ale poprostu chca mnie lepiej poznac, zobaczyc czy w rzeczywistosci 'wygladam' tak dobrze jak na papierze no i dopasowac mi promotora. Oczywiscie to tylko opinia moich kolegow wiec wszystko sie moze jeszcze zdarzyc. Jechac jade ale...No wlasnie. Z jednej strony serce mi sie rwie ale z drugiej jest wiele dobrych argumentow aby jednak szukac normalnej pracy bo £13,000 przy moich aktualnych zarobkach to mi na waciki wystarczy. Oczywscie moglabym sprzedac auto (splace do konca kredyt i jeszcze mi moze troche zostanie), dorwac jakies chaltury no i uczyc na uniwerku. Nie musialabym mieszkac w Southampton tylko z Jonem gdzies pod Coventry, poltorej godziny pociagiem od uniwerku wiec da sie obrocic w ciagu dnia jak bedzie trzeba i to nawet bez auta. Mysle, ze to glowny argument, ktory przekona Jona. Ale... nadchodzi wesele do ktorego trzeba sie przygotowac a to wymaga pewnie wizyt w Polsce no i mnostwo innych kosztow, mam caly czas spora sume na karcie kredytowej do splacenia, chyba czas aby rozejrzec sie za domem (na wlasnosc) a moze i dziecmi? No i jak w takiej sytuacji zobowiazac sie do trzech lat studiow? No ale z drugiej strony to przeciez nie cyrograf, zawsze mozna wziac dziekanke, rozwlec studia itd. itp. Jestem przekonana, ze ta inwestycja czasu sie oplaci ale caly czas nie jestem pewna czy aby napewno dam rade. Jakbym miala zaczac w przyszlym roku to bym byla spokojniejsza, dlugi i samochod i wesele wszystko byloby 'posprzatane' a tak? Hmmmm. Jak to sie robi w UK Dzis do pracy zadzwonila Andie (pracowalysmy razem z Akademii a potem odeszla aby wykladac na Psychologii w Leeds Metropolitan). Miedzy innymi jest ona odpowiedzialna za przyjecia studentow no i miala problem z aplikacja od osoby z Polski. Pytala sie mnie co to matura itd. Ta osoba skonczyla pierwszy rok studiow na Psychologii w Polsce i chce kontynuowac w Leeds. Okazalo sie, ze skonczyla rok Psychologii na Adamie Mickiewiczu w Poznaniu. Andie sie pytala, czy to dobra uczelnia. Powiedzialam, ze bardzo dobra i ze gdybym ja tam studiowala to bym sie napewno nie przeniosla na Leeds Met. No ale to osoba pewnie nie ma pojecia, ze to jest sredniej klasy uniwerek. No i jakby nie bylo, zalatwilam tej osobie przyjecie :) Czyzby... ...moj blog umieral smiercia naturalna? Moj blog drutowy ma sie bardzo dobrze i statystyki sa nieublagane. W tym samy czasie na tym blogu opublikowalam 11 wpisow a na drutowym 27. No coz, byc moze blogi powinny byc dla hobbystow?Czasem jest cos o czym chce napisac ale jakos nie udaje mi sie tego przelac 'na papier'. Z druciarskim jest inaczej bo tam poprostu zdaje sprawozdanie z mojego nowego hobby, postepu prac ale podejme jeszcze jedna probe. Wiec co u mnie?Ano jestem przeziebiona. Dwa dni siedzialam w domu ale dzis znow jestem w pracy bo musze troche nadgonic. Nos mam dalej zapchany i cos czuje, ze moga mi sie zatoki odezwac. Ali pracuje w tej chwili w poniedzialki w Yorku a wtorek-piatek w Basingstoke (kolo Londynu) wiec w domu jestem praktycznie sama caly tydzien. Potem sie wszyscy na weekend zjezdzaja a ja mam ich dosc juz po pierwszym dniu pracy do przodu, bez fajerwerkow generalnie nuda i powaznie rozgladam sie za nowa robota, najlepiej w okolicach Coventry gdzie teraz rezyduje Jon. Na tej samej fali zlozylam aplikacje o doktorat (o czym ja wtedy myslalam?). Jeszcze sie nie odezwali ale maja czas. Ale numer by byl jakbym to stypendium tym tygodniu odwiedzilam Andie (pracowalysmy kiedys razem) bylo bardzo milo, poznalam ich psa i Andie obiecala ze pojdzie ze mna na zakupy sukni slubnej jak nadejdzie pora. Powinnam zaczac sie rozgladac jakos po wreszcie poszla po rozum do glowy i za tydzien jedzie do specjalistycznej kliniki dentystycznej aby objerzeli te jej biedne zeby i zrobili cos z ta meska decyzje i jedziemy na slub kuzyna do Krakowa. Chyba jestem masochistka. Rozmawialam ostatnio z babcia na skajpie a ona tylko o Szymusiu i Sabince (tfu), o slubie, menu, garniturze, sukience itd. itp. Nie ma co, bede sie 'bawila swietnie'.Z innych nowosci do dwie kolezanki z liceum zostaly mamami niemal jednoczesnie oraz... ojcem zostal moj byly G. Mam do niego wielki sentyment. Byc moze, gdybym nie wyjechala do Anglii to wlasnie ja bym byla mama jego malutkiego synka. Ale nie wazne, ciesze sie bardzo ich szczesciem, jego narzeczona to naprawde fajna dziewczyna. Tylko imie bobaska jakies takie nie takie - tym dzieje sie miesiaca nie mam juz zadnych chumorow, tzn. chumor mam jak trzeba. Fakt, troche ciezko jest ale na wakacje jedziemy juz w czwartek, wiec za niecaly tydzien. Na Teneryfie jest 22 stopnie i slonce jak dla mnie to 'wypas'. W zeszly weekend zaszalalam i pol wakacyjnego budzetu wydalam na letnie laszki. Ale szczerze to mi sie juz nalezalo. Moglabym jeszcze tylko na silownie pochodzic ale chwilowo drutowanie mnie calkowicie pochlonelo. Po wakacjach to sie zmieni. Birthday Girl A ja mam dzis urodziny i nie wstydze sie do tego przyznac...Jestem zupelnie sama bo Jon w Coventry a Ali w Londynie. Ale co tam, po pracy zaloga zabiera mnie na drinka (ale tylko jednego, bo jestem autem) a poza tym dzis do pracy przynislam wielki talerz faworkow, ktore wczoraj nasmazylam. Ostatni raz faworki usmazylam w akademiku a efektem bylo 'favorki party' o ktorym ptaszki w Essex jeszcze faworkow w pojedynke nie jest zbyt zabawne ale wczoraj bylo bardzo oto co dostalam dzis mailem od Taty (pomiedzy Rio a Singapurem):28 lat temu w pewnej rodzinie przyszła na Świat wysiłek Mamy i radośc obojga sobie,że ta radośc trwa wyrosła na kobietę,niedługo założy własną rodzinę - a radość mam co? Ahhhhh (ziew) Zieeeewam caly dzien. Rano ledwo sie dobudzilam, wiec zamiast isc dziarsko do pracy (20 min) wzielam auto (5 min) aby sie wyrobic na 9:00 (zazwyczaj jestem w pracy o 8:00). Caly dzien oczy mam na zapalkach a kawki nie wolno bo detox. Wczoraj dzielnie zywilam sie wylacznie warzywami i owocami i orzechami i tylko na kolacje zjadlam 7 smetnych krewetek. Byly boskie. Byly to tzw. King Prawns, ktore kupilam surowe (kolor szary) i 'naparzylam' przez pare minut. Wyszly duzo lepsze nic takie kupione juz ugotowane. Dzis mam nadzieje tez uda mi sie przezyc tylko na warzywkach a jutro juz w miare normalnie ino jak sie czlowiek detoksuje to ma miec wiecej energii a ja jestem jak przekluty balonik. Caly dzien siedze w necie i jedyne co robie to odpisuje na maile i odbieram telefony. Nie moge sie juz doczekac jak przyjedzie Jon. Marzy mi sie spokojny weekend po tym ostatnim w Londynie. Byc moze wyleziemy z domu aby spotkac sie z Lee i Nina ale poza tym bede sie zadzwonilam do ojca i donioslam na mamuske (tycie, zeby itd.) ale co on biedny poradzi skoro jest w Rio? Wybor sukni slubnej i takie tam Weekend z mamuska w Londynie uwazam za udany, tyle ze na koncie moglabym miec wiecej kasy :) Pojechalam do Londynu juz w czwartek w porze lanczu (nie lubie jezdzic autostrada w moim malym samochodziku) bo sie denerowalam. Dojechalam spoko, wieczor spedzilam z 'tesciami' i Jonem, ktory w tamtym tygodniu byl w Londynie na piatek rano odebralam mamuske z lotniska i tym razem pociagiem (autko zostalo na lotnisku) pojechalysmy do Londynu. Mamie szybko ekscytacja Londynksim metrem przeszla, chyba nie musze mowic na lancz do Soby a potem zjednoczylysmy sie z tlumem na Oxford Street. Zabralam mame do NikeTown (jedyne sklep jaki odwiedzam w Londynie regularnie), mama kupila kilka t-shirtow i ja tez. Potem poszlysmy do Bravissimo gdzie moja mama z 90 C zmienila sie w 80 E :)Wrocilysmy do hotelu i po malym odpoczynku troche za pozno wybralysmy sie w strone Hammersmith Appolo na wystep Riverdance (mamuska nie wiedziala co bedzie ogladac). Okazalo sie, ze kolo teatru nie ma nigdzie zadnej knajpy a mamy za malo czasu aby szukac czegos dalej. Zamiast kolacji, na ktora mialam mame zaprosic przed wystepem zjadlysmy w teatrze wielka paczke popcornu. Wystep byl swietny, miejsca mialysmy wysmienite a mamusce spelnilo sie jedno z jej marzen. Jedyny przytyk jaki mam, to ze jak ogladalam Riverdance w TV to tanczylo ich tam mnostwo (ale pewnie dlatego ze na DVD czy w TV to sa wielkie koncerty jubileuszowe itd.) a na tym wystepie chyba ok 20 w tym samym czasie na dnia udalysmy sie do London Olympia na National Wedding Show. Generalnie wrocilam tylko zdezorientowana. Przymierzylam 5 sukienek, zadna nie wpadla mi w oko. Wszystkie byly strasznie ciezke i sztywne. Nie mam pojecia jakbym w takiej zbroi wytrzymala 12 godzin. Patrzylysmy tez na zaproszenia i te byly ok. Mysle, ze bede miala dwa zestawy zaproszen, jedne dla Polskich gosci a drugie dla Angielskich. Objerzalysmy potem pokaz sukien slubnych, ktory byl calkiem fajny, pojawil mi sie pomysl krotkiej sukienki, takiej retro ale potem jakos mi sie przestal ten pomysl podobac. Potem spotkalysmy sie na kawie z Gwen (tesciowa) i Tracy (przyjaciolka rodziny, wychodzi za maz 1 sierpnia) i to by bylo na tyle. W metrze zrobilam wzrokowy 'research' pierscionkow zareczynowych i moj wypadl zazwyczja dobrze :)Z mama postanowilysmy sie dobic zakupami (rozumiem powiedzenie shop until you drop) mama w przymierzalni z 15 sztukami odziezy a ja cierpliwie czekam. Znalazlysmy tez bardzo fajna mala wloska knajpke (nie sieciowa) niedaleko Oxford Street. Zjadlysmy taki duzy lancz, ze znowu w tym dniu kolacji nie bylo. Potem do hotelu po bagaze i do drugiego hotelu tym razem juz na lotnisku. O 5 rano zabralam mame na terminal, odprawilam, zostawilam przy security i dalej poszlam spedzilam na kanapie u tesciow a w poniedzialek pojechalam do centrum na spotkanie i wreszcie do Yorku. Oh jak ja sie za domem stesknilam. Z tym spotkaniem w poniedzialek do dobrze wyszlo bo mnie firma zasponsoruje benzyne na te cala wycieczke. W mieszkaniu glucho bo Ali i Glenn w Egipcie wiec robie sobie co chce. A co robie?O robieniu na drutach nie bede wspominac, o tym sobie mozecie poczytac gdzie indziej. Ale zaczelam od wczoraj detox. Po pierwsze przyszedl moj parowar, wczoraj go wyprobowalam i poki co jestem pod wrazeniem. Najlepsze jest to, ze w jednym urzadzeniu mozna wszystko przygotowac i specjalnie sie synchronizacja nie przejmowac. Ciekawa jestem po jakim czasie stanie sie bezuzytecznym meblem w kuchni. :)Wczoraj zjadlam wiec mlode ziemniaki, fasolke szparagowa, brokuly i kawalek dorsza. Wszystko przyrzadzone bez soli (rybe troszke skropilam sosem sojowym) i w szoku bylam, ze to wszystko mial nawet jakis smak. Dzis rano zjadlam jogurt (sojowy) z truskawkami i otrebami a na lancz salate z dwoma ziemniakami z wczoraj i sliwke. Nie musze chyba mowic ile na zarcie wydalam wczoraj z Tesco?Poki co spoko. Jutro czeka mnie tofu oraz makaron zrobiony z ryzu i kukurydzy. Bedzie ciekawie. W ramach gimnastyki, uwaga, poszlam dzis do pracy (a nie pojechalam). Chcialabym nie peknac z tym detoxem do piatku. Weekend moze byc troche zdradliwy bo przyjedzie Jon i bedzie chcial pizze itd. Zobaczymy. Jak do piatku bede sie trzymac warzywek to dobrze. A od poniedzialku przejde na normalniejsza diete i wroce na silownie. Mam motywacje, bo dokladnie za miesiac jedziemy na Teneryfe i chce miec ladne moja mama nie ma motywacji za grosz. Dwa lata temu, kiedy robila zakupy tutaj to byly to ciuchy rozmiaru 14-16. Tym razem siegalysmy po maksymalne rozmiary w M&S i Next czyli 16-20. Jesli nic sie nie zmieni, to nastepnym razem zostanie mamie tylko Evans (sklep dla puszystych) - przynajmniej mniej lazenia po sklepach bedzie. Poza tym moja mama ma problem z zebami. Ma parodontoze i przednie dolne dziaslo prawie juz nie istnieje, mamuska normalnie swieci korzeniami. Nie mam pojecia, na czym sie tez zeby trzymaja. Z 10 lat temu miala dlugie i bolesne leczenie - tzn kiretaz (rozcinanie dziasel i czyszczenie kamienia pod spodem). Teraz przydalby jej sie przeszczep tego dziasla. Ale ona nie ma motywacji. Liczy sie tylko praca, praca, praca kazda rzecz poza praca to zlo konieczne i strata czasu. Mamuska chodzila po Londynie jak zlow i kiwala sie z boku na bok. Zaskoczylo mnie to, bo ona zawsze taka ciach mach. Przynajmniej sie nie zasapala, znaczy sie z sercem wszystko ok ale stawy musza jej nadwage dzwigac i to widac w jej chodzeniu. Poza tym jako rehabilitantka cale dnie spedza na nogach. Mamuska potrafi miec pacjentow umowionych na 8, potem ma pare godzin w ciagu dnia na lancz i latanie po miescie (miedzy 13 a 15) a potem ma drugi 'etat' czasem nawet do 21 a codziennie do 20. I tak dzien w dzien. Kocha swoja prace ale nie widzi, ze ta praca ja niszczy. Nas nie ma w domu aby ja przypilnowac. Kasa w domu jest a ona robi jak glupia. Powiedzialam jej, ze zaczne znowu palic jak ona nie zacznie dbac bardziej o siebie. Martwie sie o nia. Ojciec obiecal, ze zadzwoni w tygodniu to sobie z nim pogadam na ten temat. Theoni Dzis dostalam maila od Theoni, ze Michalis z nia Theoni, z ktora mieszkalam w akademiku, z ktora wypalilam tira papierosow i wypilam moze wina i tequili, ktora w maju zeszlego roku przedstawilam mamie i ktora bedzie swiadkowa na moim slubie. Moja Theoni jest teraz sama we Freiburgu, obcym miescie do ktorego przeprowadzila sie z Aten bo ukochany zaczal tam doktorat a ona dla towarzystwa drugiego juz maila i od razu zadzwonilam. Podobno facet sie zmeczyl. Michalis, ktorego rowniez wiele razy widzialam, toczylam z nim dysputy filozoficzne (jest filozofem) i karmilam pierogami z kapusta i grzybami mojej mamy. Oni byli przyjaciolmi od podstawowki, potem zakochali sie w sobie, razem chyba z 10 lat albo i wiecej. Czyzby dorosle zycie ich przytloczylo? A moze tak to jest jak sie para zna od dziecka, nigdy z nikim innym nie byli itd?Moi rodzice sa dla mnie jedynym przykladem takiej pary. Poznali sie w liceum i dalej sa szczesliwi. Wszystkie podobne zwiazki sie rozpadaja, jak chocby ostatni pisalam o Slawku, koledze z kabiny na jachcie, ktory zostawil zone i dwojke dzieci bo ona stracila poped seksualny (razem uczyli sie do matury itd.).Smutno mi. Wiecej o Theoni bede wiedziec wieczorem kiedy bede do niej dzownic. Mojo is back Dobre mojo mi wrocilo!!! W sobote bylam caly dzien taka uchachana jakbym najarala sie trawy. :) Ale generalnie po ostatnim weekendzie (kiedy to nie pojechalam do Londynu) wszystko zaczelo wracac do normy. Generalnie sytuacja sie nie zmienila ale ja juz nie patrze na to wszystko w kategoriach katastrofy. Z nowosci to:- Mark (brat Jona) rozwalil sobie noge grajac w pilke. Lezy w szpitalu i nie moga go operowac bo opuchlizna nie chce zejsc. Nie moge tego Jonowi powiedziec, ale Mark to taki idiota jakich malo. Prace ma tylko jakas dorywcza wiec oczywiscie zadnego chorobowego, mieszka z rodzicami wiec bedzie go mamusia glaskac. Nie mam pojecia, czemu czasem dwaj bracia sa tak rozni??? (To samo sie przeciez tyczy mojego ojca i wujasa).- Przyszedl pan zaloczyc antene w naszym pokoju, wywiercil dziure w scianie, przeciagnal kabel a u Ali podpial rozgaleznik. Za wszytko skasowal £50 a ja myslalam, ze sie wsciekne. Sama bym to cholera zrobila. Myslalam, ze jak juz wolam fachowca to on mi gniazdko porzadne zamontuje. Mylilam sie :( szybko mi jednak przeszlo bo mam TV i wszystkie kanaly i wogole. Tak naprawde jest to pierwszy TV jaki sobie kiedykolwiek kupilam (czy to nie troche smutne ze ostatnio czerpie radosc z kupowania welny i TV?) hehe- Ali zaczela ze mna rozmowe na temat mieszkania. Cos mreczy ze moze by sie Glenn wprowadzil do momentu kiedy oni sie wyprowadza na Poludnie (wyglada na to ze jednak bedzie wyprowadzka). Ja powiedziec nic nie moge, bo Ali przygarnela mnie wiec mowie ze spoko. Z jednej strony ok ale z drugiej ja lubie jak oni ida do niego w weekend (w tygdniu sa prawie non stop ze mna) i my z Jonem mamy mieszkanie dla siebie. Daje nam to troche oddechu. A jak oni beda tam tak caly czas, non stop az do lata? Poza tym Ali chce mieszkanie sprzedac z czego bardzo sie ciesze. Podobno jej firma w ramach 'relokacji' ma zaplacic wszelkie oplaty (niemale) zwiazane ze sprzedaza wiec warto skorzystac z okazji. Nie jestem tylko pewna czy zaplaca tez Jona czesc? No i Ali chyba liczy na to, ze szybko sprzeda, jeszcze jakis maly proficik przygarnie i zalozy gniazdko z Glennem w Londynie (podczas gdy ja zostane bezdomna). Troche sie tym przejelam ale potem pomyslalam, ze lepiej bedzie dla nas wycofac sie wreszcie z tego chorego ukladu mieszkaniowego, wiec i my mozemy cos kupic razem a poza tym mieszkanie na bank sie nie sprzeda tak szybko i cos czuje ze ja bede tam rezydowac i pokazywac mieszkanie potencjalnym kupcom podczas gdy Ali i Jon beda poza Yorkiem. Wiec powrocie z Londynu (tak, moj weekend z mamuska juz za pare dni) postanowialm zaczac prawdziwa diete. Przez ta mala depreche jadlam jak swinka a teraz nie za bardzo chce mi sie przestac. Ale postanowilam, ze jak wroce to kupie sobie parowar (a co!) i wroce na silownie. W maju jest komunia Jasia i powinnam dobrze wygladac. Poza tym dziergam te wszystkie dzianiny a do dzianin trzeba miec figure :) Tak sobie W dalszym ciagu jest tak sobie niestety. Szukam wszlekich sposobow na poprawienie sobie humoru. Za rada Ani poszlam na solarium i pewnie pojde jeszcze ze dwa razy. Bede wygladac jak zachodniopomorska lala ale co tam (nie ublizajac Ani czy sobie). W piatek zrobilo mi sie tak zle, ze nie wsadzilam sie w pociag do Londynu (Jon mial zostac tam na weekend, bo byly urodziny jego brata itd. a ja mialam dojechac) i Jon (ah kocha) przyjechal do mnie do Yorku. Pogadalismy troche, troche sie pozalilam zrobilo mi sie troche lepiej. Najgorsze, ze chyba troche tesciowa tym zdenerowalam, tzn. nie jest ona zla na mnie ze w sumie nas tam nie bylo ale ze sie zmartwila solarium kupilam sobie nowy telewizor (hehehe tym razem z grubej rury) w sumie nic specjalnego, po prostu nowy TV do sypialni bo stary nie nadawal sie juz do niczego od dluzszego czasu. Okazalo sie, ze nie mamy gniazdka antenowego w pokoju i teraz musze poszukac kogos, kto mi takie zalozy (za sciana u Ali jest).Jon pojechal wczoraj okolo 2 wiec zajrzalam do Slawka, nie widzialam go chyba z pol roku. Fajnie bylo posiedziec troche z Polakami, objerzelismy 'Jaka to Melodia' i 'Szymon Majewski Show'. :) Poczestowali mnie rosolem i bylo super! Wieczorem, po raz pierwszy w historii mialam ochote na film, bylejaki ale za to z konkretna aktorka - Meryl Streep. Wyprobowalam wiec nowy telewizor ogladajac 'Pozegnanie z Afryka'. :) Wogole w ten weekend obejrzelismy kilka dobrych filmow. Dwie premiery na DVD -Taken i The Fall - bardzo mamy tez zabukowane wakacje. Siedem dni na Teneryfie pod koniec marca, na poludniu tam gdzie bylam z rodzicami (przelotem, a raczej przeplywem). Generalnie cala okolica to apartmanety z basenami i sklepami, knajpami dla Anglikow. Na rogu Fish&Chips itd. No taka mala Anglia z palmami. Normalnie nie przepadam za takimi miejscami na wakacje ale tym razem to jest dokladnie to czego potrzebuje. W padzierniku bede dwa tygodnie zeglowac po Peloponezie wiec dawke przygod na ten rok bede miala tak czy pracy tez juz jakos lepiej, robota idzie do przodu, mniej czasu spedzam na sieci. Moglabym tylko jeszcze na silownie chodzic troszke czesciej. Popracuje nad tym. Niestety niedawno umylam frytkownice i wlalam swierzy olej wiec teraz pare razy w tygodniu jem frytki (jakby na swiecie nagle zabraklo ziemniakow to stracilabym sens zycia).Chcialam podziekowac Wam za slowa otuchy. Jak mowie, ze juz mi lepiej. Jeszcze nie do konca jestem soba ale wyglada na to ze odbilam sie od dna i lece w gore :) Dupa Czuje sie do dupy. Juz od jakiegos czasu taka smetna jestem i nie mam pojecia o co chodzi. Normalnie nie moge sie pracy robie takie nic ze az mnie zeby bola. Siadam za biurkiem, zagladam na moje blogi, patrze sobie na jakies wzorki na druty, ostatnio tez przegladam oferty wakacyjne a potem od nowa. Doslownie. Jesli zrobic cos w robocie to moze zajmuje mi to ze dwie godziny maks. MASAKRA. Najgorsze, ze juz mi sie zbiera i jak szybko nie zaczne wreszcie pracowac, to gowny uderzy w jestem przygnebiona. Wszystkie powody wyliczone w ostatnim poscie. Mam dosc, chce wakacji, teraz natychmiast i mam w dupie wszystko inne. :(( bez kija nie nie bylam na silowni, nie mam checi nic gotowac i chyba zaraz jakies frytki usmaze albo zamowie pizze. Gwalce wszystkie podreczniki na temat 'emotional eating'. Ale tak naprawde to nawet jesc mi sie nie chce ani nawet na drutach robic, ani filmu objerzec no nie chce mi sie absolutnie niiiiic. Tak zle jeszcze nie bylo... Musicale, musicale Po raz drugi widzialam musical na WestEndzie. Kiedys bylo to moje wielkie marzenie, ktore spelnilam pare lat temu idac na Chicago. Tym razem poszlismy na 'Nedznikow' i niestety werdykt nie jest zadowalajacy. Tzn. sztuka byla ok, naprawde wszystko super a glowny aktor byl niesamowity tylko ze ciar po plecach nie bylo jakich doswiadczalam ogladajac Miss Sajgon nawet po raz 20sty. I tak sobie mysle, ze to chyba wina jezyka. Problemow z Angielskim nie mam, wzruszam sie na filmach ale musical to cos innego. Tez wszystko rozumiem ale ciar nie ma i tyle :( Szkoda... moze musze jeszcze kilka musicali obejrzec i sie przestawie??Generalnie 'londynski weekend' (ktory nie byl weekendem by byla to sroda i czwartek) bardzo nam sie udal. Hotel okazal sie calkiem przyzwoity choc pokoik byla bardzo malutki a w lazience mozna bylo myc zeby w umwalce siedzac na sedesie i przy okazji zamoczyc nogi w wannie :) W srode poszlismy na kolacje do Wagamamy na Camden, ktorej jestem wielka fanka. Natomiast w czwartek poszlismy do bardzo dziwnej knajpy. Nigdy nie bylam w miejscu tak pozbawionym klimatu. Jon byl zachwycony, bo juz kiedys byl w tej knajpie tylko w Disneyworld (ja sie nie dam zaciagnac na Floryde za zadne skarby).Weekend minal nam calkiem sympatycznie choc w niedziele dopadl mnie nieco zly chumor. Mysle, ze caly ten beznadziejny rok zaczyna mnie wnerwiac. Jon dwa razy stracil prace, musimy dzielic z kims mieszkanie (i choc nie jest to koniec swiata to jednak jest roznica niz jak mieszkalismy sami) no i nie bylismy razem na wakacjach od wrzesnia 2007 roku za to bylismy na wielu slubach, urodzinach, chrzcinach etc. Od tych rodzinnych funkcji normalnie mi sie juz rzygac chce. W tym roku chce ograniczyc je do minimum. Jest styczen a my juz jestesmy zaproszeni na trzy sluby plus mam komunie chrzesniaka. Ludzie, odpierdolcie sie ode mnie, Jon ma tylko 20 dni urlopu!!!!!! (Uff pomoglo). W celu poprawienia chumoru wybralismy sie do kina na Slumdog millionare. Bardzo dobry film, polecam! (Mimo ze sa tam tylko Hindusi).Dzis nas nieco zasnierzylo (jak i cale wyspy) i dostalam bonus. Zamykaja nasze biuro o 15:00 aby umozliwic zalodze sprawny powrot do domu. Pogoda jest bardzo dziwna. Spadl snieg i teraz raz jest slonce (piekny ziowy krajobraz) a za 5 minut snierzy i nie widac nic. I tak w kolko. Jak dla mnie to bomba bo mieszkam 5 minut samochodem od pracy wiec specjalnie snieg mi nie przeszkadza. W zwiazku z wczesniejszym zakonczeniem dnia polece na silownie. W zeszlym tygodniu nie bylo mnie tam wcale a i jadlam co popadlo. Poza tym moja zywieniowa stronka sie podniosla i znow moge jej uzywac (Jej!). Wiecej przeprowadzek Tym razem nie chodzi o adres mojego bloga ale o realna wyprowadzke z Yorku i nie, nie chodzi o mnie czy Jona (ktory jakby juz jest troche 'wyprowadzony'). Otoz chodzi o Ali, nasza wspolokatorke i wspolwlascicielke wracam do domy a ona i Glenn (jej chlopak) siedza na kanapie w salonie a w calym mieszkaniu glucho. Okazalo sie, ze wczoraj im zakomunikowano, ze biuro Gamestation (gdzie oboje pracuja) sie zamyka i wszyscy beda przenoszeni do Basingstoke (kolo Londynu) do glownego biura firmy (jakis czas temu Gamestation bylo wykupione przez Game). No i teraz maja zagwostke. Albo sie przeprowadzic albo zrezygnowac z pracy. Biorac pod uwage bierzacy klimat na rynku pracy raczej sie chyba przeniosa. No i teraz pytanie, co z mieszkaniem?Czyzbym od maja miala sie stac jedyna lokatorka? Zbyt piekne aby bylo prawdziwe. Nie wiem co bedzie, ale generalnie perspektywa jest przyjemna no chyba ze Ali wynajmie swoj pokoj jakiemus dziwadlu z ktorym bede musial mieszkac. Na szczescie ich kredyt mieszkaniowy jest maluuuutki wiec moze dogadamy sie jakos inaczej? Przeprowadzilam sie Przy okazji tworzenia nowego bloga o drutach spodobal mi sie blogger i postanowilam sie przeniesc z Bloxa. A co. Rowniez przy okazji dostalam nowy nick bo do tej pory bylam 'poprzednio znana jako' a teraz pimposhka (to moj nick z Ravelry).Stary blog jest w dalszym ciagu dostepny tym razem mielismy duzo lepszy. Ja bylam zdecydowanie bardziej zrelaksowana. W sobote aby nie gnusniec w domu wybralismy sie zobaczyc Bolton Abbey i byla to bardzo mila wycieczka. Po raz pierwszy (a mieszkam w Yorku juz trzy lata) dotarlam do Yorkshire Dales (to takie szkockie highlandy tylko nizsze hi hi hi - generalnie park krajobrazowy). Po drodze tez ukazal nam sie taki widok:Fotka wykonana z samochodu. Dziwne, biale kule w roznych rozmiarach. Ze znakow drogowych wiem, ze to jest baza RAF-u ale do czego im te 'pilki golfowe' sluza nie mam pojecia. Kolega z pracy Adam, ktory wszystko wie powiedzial ze sa to radary i ze ich zasieg pokrywa caly kraj i nawet jeszcze przez skypa, po raz pierwszy od kilku lat, z moim kuzynem (tym, ktory sie zeni w czerwcu). Zaprosil mnie na wesele osobiscie wiec teraz chyba nie mam wyboru i musze jechac. Gadalismy 40 minut i musze powiedziec, ze bylo bardzo fajnie i wszystko ok. Zeby tylko tak babcia sie do nas nie wpieprzala to pewnie bylibysmy w jak najlepszej tez z moja kuzynka, matka mojego synka chrzestnego na temat komunii. Tak, tak moj chrzesniak ma juz 10 lat i w maju idzie do pierwszej komunii. Pytalam sie, co chcialby na prezent. Generalnie podobno daje sie teraz glownie pieniadze. A pieniadze moj chrzesniak zbiera na jeden cel - ...kosiarke-traktorek.... myslalam, ze jeszcze na koniec dostalam na gadu newsa od kuzyna, ze bedzie ojcem. W normalnych okoliczosciach przyrody bardzo bym sie cieszyla ale niedawno odwiedzil mnie jego brat i mowil, ze miedzy nimi niezbyt dobrze sie dzieje (tzn. miedzy kuzynem co ma zostac tatusiem i jego malzonka). Nie wiem ile w tym prawdy. Dzis do nich zadzwonie z gratulacjami i zaoferuje sie na matke chrzestna. Ciekawe, czy Jasio (moj chrzesniak) wystawi mi referencje? ;)Jon caly ten tydzien zamiast w Coventry jest w Londynie. Ja mam tam w czwartek konferencje i postanowilam, ze pojade w srode i wroce w piatek. Tym samym uda mi sie z Jonem spedzic dwa wieczory. Podobno hotel, w ktorym sie zatrzymal jest fatalny. Mam nadzieje, ze jednak bedzie znosny ale szykuje sie na najgorsze. Generalnie sie nie przejmuje ale moze nigdy nie bylam w fatalnym hotelu? Jon tylko wyslal krotkiego smsa ze 'it is not nice'. Damy rade. Mamy zaplanowane wieczory typowo Londynskie. W srode pojdziemy do kina na Leicester Sq a w czwartek na 'Nedznikow'. Nie widzialam musicalu odkad pracowalam jako bileterka w teatrze muzycznym ROMA w Wawie i znalam Miss Sajgon na pamiec. Wiec oczywiscie jestem podekscytowana :)
Północ jest równocześnie końcem dnia i początkiem następnego według czasu cywilnego. Stwarza to pewien problem, ponieważ z jednym dniem można w ten sposób połączyć dwie północe. Aby rozróżnić między nimi zwykło się odnosić do początku dnia jako godziny 0:00, natomiast do końca dnia jako 24:00, a zatem „dzisiaj 24:00
Czytając wiesz, że jestem zwolennikiem wczesnego wstawania. Na własnej skórze doświadczyłem korzyści z tego płynące i trudności z jakimi się trzeba zmierzyć. Postanowiłem, że postaram się ten proces ułatwić innym. Jeżeli codziennie bez problemu wstajesz tak wcześnie jakbyś chciał i jesteś z tego zadowolony, to nie czytaj dalej. Zamiast tego wyślij link do tego tekstu znajomym, może oni skorzystają. Jeżeli nie jesteś zadowolony z tego jak wygląda Twój poranek i chciałbyś wstawać wcześniej, ale nie możesz się przełamać, to podejmij wyzwanie: Szczegóły Wyzwanie polega na tym, że każdy kto je podejmie zobowiązuje się przez 7 dni wstawać o zadeklarowanej przez siebie porze. Te 7 dni to na tyle krótki okres, że nic Ci się nie stanie jak spróbujesz i na tyle długi, że gdy Ci się uda, i zdecydujesz się dalej wstawać o nowej porze, to będzie Ci łatwiej wytrwać. Ja przez ten czas też podejmuję to wyzwanie, bo po powrocie z podróży poślubnej nie jest taka jak chciałbym. Tak więc codziennie będę wstawał o 5:30 i będę publikował artykuły, w których znajdą się praktyczne informacje ułatwiające wytrwanie w podjętym wyzwaniu. Uczestnictwo jest darmowe i dla wszystkich chętnych. Jedyne wymagania to: Zgłoszenie się w komentarzu pod tym wpisem i zadeklarowanie godziny, o której chcesz wstawać. Twoja deklaracja w komentarzu może wyglądać tak: „Hej, wchodzę w to. Deklaruję, że będę wstawał o 9 rano, czyli jakieś 2 godziny wcześniej niż do tej pory.” Poinformowanie o tej akcji swoich znajomych, żeby też mogli skorzystać (gdy robi się coś wspólnie, to jest łatwiej). Możesz wysłać info do znajomych na Facebooku, Twitterze, Blipie (skorzystaj z przycisków poniżej), lub po prostu e-mailem. W trakcie „Tygodnia wczesnego wstawania”, w komentarzach pod każdym z artykułów wpisujesz czy udało Ci się wstać o zadeklarowanej porze czy miałeś jakieś problemy. Opisz swoje doświadczenia, bo każdy komentarz osobiście przeczytam i możliwe, że akurat do Twojej wypowiedzi nawiążę w kolejnych artykułach. Jeżeli sprawa jest bardziej osobista i nie zechcesz się nią podzielić publicznie, to napisz do mnie korzystając z formularza na stronie zapytaj. Data Zapisy trwają przez najbliższy tydzień, a wyzwanie rozpoczyna się dokładnie 29 lipca i trwa do 4 sierpnia. Jeżeli jeszcze nie subskrybujesz Newstelltera Produktywnie, to zapisz się teraz, bo będę w nim wysyłał ważne informacje odnośnie przebiegu akcji. Ciekawe spostrzeżenia na temat snu i wczesnego wstawania ma też Michał Maj w swojej książce Sen Mistrza – sekrety twórczego snu Leonarda Da Vinci. Możesz ją kupić i jednocześnie przyczynić się do rozwoju – korzystając z odnośnika powyżej. Zobacz także: Tydzień wczesnego wstawania – Przygotuj się Tydzień wczesnego wstawania – Jak się porządnie wyspać Tydzień wczesnego wstawania – Wstawanie w weekend Tydzień wczesnego wstawania – Wcześniej w pracy Tydzień wczesnego wstawania – Moc porannego rytuału

Moreover, Learn Quran Online with Tajweed is a self-paced course to help you in learning Quranic Tajweed in a simple, easy but effective way. So why do you think that Tajweed is still difficult for you? Experience the beauty and wisdom of the Quran by reading Para 30 online. Immerse yourself in its teachings and discover the wonders it holds.

Najlepsza odpowiedź slintalka odpowiedział(a) o 23:21: Proszę bardzo ;) miłego śpiewania ;) To już pora na Wigilio, to już cas. A tu jesce ftosik chybioł pośród nas A tu jesce ftosik ku nom może przyjść, Bo przy stole wolne miejsce ceko dziś. Gwiazdo Betlejemska prowadź go bez świat, Coby razem z nami przy tym stole siadł, Przywiedź go tu do nas z tych dalekich dróg, Coby razem z nami kolędować mógł. Dej mu światło, bo tak łatwo zmylić świat, Dej nadzieję, kiej mu w ocy duje wiatr, Strudzonemu zmęconemu pomóz iść, Bo samiuśki nikt nie może ostać dziś. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Plik kubus puchatek juz pora wstac tekst.pdf na koncie użytkownika mrthanhdong • Data dodania: 8 sty 2015 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb. napisał/a: piotrek99 2011-03-25 22:43 Witajcie! Tak jak napisalem w temacie nie wiem juz co mam robic...jestem bezsilny...BŁAGAM O POMOC bo bardzo cierpie!!! Mam 27 lat...moj problem pojawił sie 10 lat temu... Miewam ATAKI..nie wiem jak je okreslic wiec napisze co im towarzyszy..pierwszy był najciezszy. mialem takie zawroty glowy, jakby mi ktos wlozyl głowe do pralki..nie bylem w stanie mnie niósł..potworne bicie serca..nieustajacy lek..zabrano mnie do szpitala..diagnoza JESTEM ZDROWY. bylem tam 2 tyg a ataki sie nasilaly. zauwazylem, że mam je gdy widze ogien..dym , papierosy..chodz przy pierwszym tak nie mowie że nie mialem w dziecinstwie zadnych traumatycznych przezyc z tym zwiazanych. gdy to dostrzeglem zaczelem sam wywolywac ataki wyobrazajac to sobie, tym samym znecajac sie sam nad bylo ze mna zadnego przywiozla mi ksiazke "POZYTYWNE MYSLENIE DROGA DO SUKCESU"..gdy mialem atak bralem ksiazke do reki i zaczynalem czytac..po dwóch tyg wyszedlem ze szpitala, wróciłem do ustaly..powrociły po roku podczas zwyklej rozmowy z kolega..wiedzac juz że kojarzylem je z ogniem nie myslalem o nim bo balem sie uodpornilem sie na to, nie wywolywalem juz ich sam, ale i tak przychodzily. Przez te 10 lat zdarzają sie srednio raz do roku..trwaja kilka dni..do tygodnia kilka razy dziennie o roznym czasie trwania...od wyjscia ze szpitala nie podejmowalem pomocy, zawsze gdy przychodzily uwazalem że musze sam sobie z tym poradzic..ze musze WYGRAC z tym a nie to ze mna, zawsze sie jakos udawalo, ale teraz juz nie mam sily. Ataki powrócily 5 dni temu, sa codziennie po kilka razy dziennie...wczesniejsze mialy miejsce 2 miesiace temu...jeszce wczesniejsze az 2 lata temu i to byla najdluzsza przerwa...opisze dokladnie co sie dzieje gdy dostaje ataku... Za kazdym razem jest to takie jakby ukucie w lewym oku, zawsze lewym, obraz w glowie jest na jakas chwile taki roztrzesiony, rozmazany, jakby ktos mocno potrząsnał moja glowa, na chwile trace swiadomosc co sie dzieje, gdzie jestem, to ukucie idzie od oka po calej lewej stronie az do stopy, wtedy mam duze problemy z koordynacja lewej strony, jakbym nie miał nad nia kontroli, zachowuje sie jakbym byl pijany, poczatkli byly najgorsze bo upadalem na ziemie, teraz chodze ale z problemami, ale nie mam tej kontroli tylko nad lewa strona, ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to bicie serca, gdybyscie to zobaczyli z bliska..wali tak jakby mialo zaraz mam takie ze mam wrazenie że dostane zawalu..i ten strach!!!boje sie POTWORNIE!! wszystkiego..jestem w srodku tak potwornie roztrzesiony ze nie moge sie uspokoic..trzese sie caly..mam tak ogromny niepokoj że nie umiem sobie z tym poradzic, boje sie wszystkiego i wszystkich, jesli jestem w trakcie rozmowy odrazu sie boje ze ktos mi cos zrobi, nie widze zadnych postaci, nie mam omamów, poprostu sie panicznie boje..nie wiem czego. ciezko mi to opisac! zaczyna sie od ukucia i zachwiania równowagi..potem przechodzi w niepokoj..walenie serca drzenie..potworny strach..potem sie uspokaja..i nagle znowu i od nowa..czasami trwa minute..czasami 30 min! czasami jest raz dziennie..czasami 10 razy..jak przechodzi? musze starac sie myslec o czyms pozytywnym, wspominac cos miłego..mówic głosno DAM RADE..UDA MI SIE..WYJDE Z TEGO..przechodzi..JAK NA PSTRYKNIECIE PALCEM.. raz po chwili..raz bardzo dlugo..czuje wtedy niesamowita ulge..taka jakby ktos Wam zrzucił głaz z serca...przechodzi ale wraca..najgorsze jest CZEKANIE NA NASTEPNY..to mnie WYKANCZA.. ja nie moge nic jeśc!1 mam tak zacisniety zoładek ze nawet wode ciezko mi sie pije..potwornie boli brzuch..caly roztrzesiony..i ciagle czekam..kiedy bedzie nastepny? to mnie ZABIJA! nie ukrywam że w chwili ataku miewam nawet mysli samobójcze, gdyz nie chce juz cierpieć..to tak bardzo boli...nie zabije sie bo zawsze uwazalem że zycie jest wyzwaniem i nie moge sie poddac..dodatkowo jestem czynnym sportowcem a to mi nie pozwala na poddanie sie bo walka jest w moich genach, ale uwierzcie mi że kiedy nadchodzi cierpie tak że nie mam sily... Starałem sie kojarzyc fakty..kiedy to sie dzieje..w jakich oklicznosciach..jedynie co skojarzylem to że to jest zawsze w sytuacjach STRESOWYCH.....kiedy sobie z czyms nie radze..kiedy mam bardzo duzo problemow..naleze do ludzi bardzo duzo rozmyslajacych..ale atak nigdy nie przychodzi w chwili kiedy jestem zdołowany czy smutny..zawsze przychodzi w normalnej sytuacji..w trakcie rozmowy..patrzenia w telewizor.... w zwykłych sytuacjach..ostatnio zdecydowalem sie na wizyte u psychiatry... to co powiedziala Pani to cytuje "PAN NIE MA AKCEPTACJI NA WŁASNA BEZSILNOSC"...powiedziałą że moj organizm w sytuacji stresowej radzi sobie z nim duszac go ale kiedy go "uspie" wtedy on mnie atakuje w postaci tego ataku.. tak mniej wiecej...ale to jest takie dziwne bo to wszystko nie chce sie ułozyc w całość..gdyż w tych najdluzszych 2 latach przerwy mialem najwieksze swoje problemy zyciowe gdyz zostawila mnie kobieta z która chcialem spedzic zycie ...to była potworna tragedia a mimo to nie mialem atakow i sam tym byłem zdzwiony...a przychodza teraz gdy nie mam ogromnych problemow..fakt że nie jest dobrze bo nie mam ustabilizowanego zycia i duzo mysle czesto sie dołujac ale to mi nie pasuje.... te ataki sa juz duzo słabsze niz na poczatku..jakbym nauczył sie z nimi walczyc.. mam lekkie zachwiania a nie jak kiedys że sie przewracalem..kiedys sam je wywoływalem , teraz juz sam tego nie robie, zawsze sa z nienacka, kiedys trwały duzo dluzej teraz sa krótsze...ale kazdy jeden zabiera mi nadzieje na to ze bedzie dobrze..najgorsze jest to że nie wiem kiedy to sie skonczy...przed tym co jest teraz mialem jeden..potem caly tydzien nie mialem..kazdy dzien bez ataku buduje moja pewnosc ze juz przeszly, daj mi jakby poczucie bezpieczenstwa, po tygodniu pojawil sie nastepny silny i znowu ustal tym razem na dwa miesiace... teraz powrócił i jest codziennie...za kazdym razem inaczej....ale uwierzcie mi ..TO MNIE ZABIJA...ja chce byc normalny..chce sie smiac i cieszyc...to mnie wyniszcza..ja nie jem..nie spie w nocy...cuagle sie boje..ciagle czekam na nastepny... boje sie tego najbardziej w zyciu!!! Napisalem z myśla, że może ktos przezył cos podobnego, że mi doradzi jak z tym walczyc..co to jest? jak sie tego wystrzegac? jak leczyc? BLAGAM POMOZCIE MI!!! ja naprawde bardzo cierpie!!! z góry bardzo dziekuje za kazda odpowiedz i pomoc. zycze Wam wszystkim zdrowia!! napisał/a: jjj3 2011-03-26 00:39 Kolego nie wiem nad czym ty sie zastanawiasz. Z takimi objawami powinneś już dawno być u psychologa. Psychiatra może leczyć tylko objawy, choć nie wiem z tego co przeczytałam, czy podjełeś jakieś leczenie lekami czy nie. Każdy lęk ma jakieś źrudło i u Ciebie an 100 procent gdzieś sie ono znajduje, choć tego nie wiesz. Po to jest psycholog aby razem z Tobą tam dotrzeć i podjąć pewne działania, aby zmienić Twoje myślenie. Ja nie mam takich objawów, bo ja męcze sie z nerwicą natręctw. Ja też sie męcze, przeżywam jakiś lek, którego nie rozumiem. Jestem na psychoterapii i długa przedemną jeszcze droga, ale uważam, że należy walczyć, choć jest ciężko. Ja nie wiem co przeżywam, różne emocje mnie spotykają, ale wierze, ż eterapia mnie doprowadzi do źrudła. Ja Ci właśnie tą drogę polecam. Tylko nie myśl, ze od razu Ci wszystko ustąpi! napisał/a: jjj3 2011-03-26 00:59 Piotrek jeszcze jedno, gdybyś poszedł do psychologa to radze Ci przemyśl sobie wybór danego lekarza. Może Ci któś pomoże znaleźć dobrego psychologa. napisał/a: piotrek99 2011-03-26 09:06 Dziekuje ci bardzo za odpowiedz! Bylem juz raz u psychiatry i zaproponowała mi psychoterapie w osrodku... nie powiedziala konkretnie co mam bo to była tylko jedna wizyta ale powiedziala że kwalifikuje sie na ta terapie... po tym co czytalem na forum, to wychodzi na to że mam nerwice, chodz nie mi to stwierdzać, ale najwiecej z moich objawow pasuje własnie do niej, chodz ja mam wyjatkowo specyficzne bo wiekszośc ma takie same, chodz laczy nas ogromny lek, starch i bicie serca... jest mi troszke lepiej bo przynajmniej wiem że nie jestem sam..ze sa ludzie z podobnymi objawami..a do tej pory myślałem że jestem jakims odludkiem którego to spotkało co mnie jeszcze bardziej załamywało. napisał/a: Passiflora 2011-03-28 21:26 Witaj, skoro byłeś u psychiatry powinieneś znać diagnozę. Jeżeli lekarz nie powiedział co Ci jest - idź do innego. Wszystkie opisane przez Ciebie objawy pasują jak ulał do nerwicy i ataków lęku panicznego. Na to się nie umiera, a nawet dzięki pracy nad sobą można z tym żyć i na długie okresy zapominać, że ma się nerwicę. Wiem co mówię, bo znam to osobiście. Człowiek cierpiący na nerwicę z reguły za dużo myśli. Idioci nie mają takich problemów. Ataki lęku panicznego nigdy nie pojawiają się w rzeczywistej sytuacji stresowej tylko w momencie rozluźnienia po fakcie. Czasami bardzo długo po. Osoba cierpiąca na nerwicę ma dwa wyjścia: użalać się nad sobą, szukać przyczyny w nie istniejących chorobach i pogrążać się w bezsilności aż będzie bać się wyjść z domu i będzie bać się być w domu i będzie umierać kilka razy dziennie i będzie czekać na kolejny atak paniki i sama go sobie nakręcać. Ten etap każdy przechodzi. Ważne jest dojście do drugiego etapu. Drugim etapem jest pogodzenie i wiara, że to co nam dolega jest nerwicą a nie śmiertelną chorobą i to z nerwicą należy sobie poradzić. Psychoterapia jednym pomaga a innym nie. Trzeba samemu zdecydować czy to jest to czego potrzebujemy. Mnie pomogła, ponieważ wtedy uwierzyłam, że mam nerwicę, że moje objawy produkuje moja psychika i tylko moja psychika może mi pomóc. Miesiące pracy nad sobą dały efekty. Nie wierzę, że nerwicy można się pozbyć raz na zawsze. Po prostu niektórzy ludzie mają wrażliwszą psychikę, nie potrafią rozładowywać stresu na bieżąco, kumulują go w sobie latami i w końcu organizm zmusza nas do zajęcia się sobą. Ja, przy mojej nerwicy mam lęk przed lekami. Jedyne leki na nerwicę jakie brałam to pół tabletki Afobamu w razie ataku paniki. Ale można je policzyć na palcach. Czasami wystarczyło, że patrzyłam na tą połówkę tabletki wiedząc, że mogę ją zażyć. Nerwica nie lubi takich manifestacji i poddaje się. Teraz w razie próby przejęcia władzy przez nerwicę radzę sobie dzięki sile psychiki, ale na to potrzeba czasu, wiary i szczerej chęci nauczenia się innego myślenia. Bo to myśli nakręcają ataki i trzeba nauczyć się je zmieniać. Powodzenia napisał/a: piotrek99 2011-03-29 10:26 Witaj Passiflora! Dziekuje bardzo za odpowiedz.... Do tej pory myslałem że jestem sam na tym świecie, ale okazuje sie żę jest wiele takich osób jak ja..... z tego co czytałem tutaj..o innych przypadkach i objawach to najbardziej mój przypadek pasuje do nerwicy lekowej, chodz nie jestem lekarzem by to ocenic, ale na to wyglada.... idac za tym tropem ktos tutaj z forum , polecił mi osoby które zajmuja sie takimi przypadkami, jedna z nich był GRZESIAK, z tego co czytałem to jest to w Polsce autorytet, osoba od trudnych przypadków, oraz ARTUR KRÓL, równie dobry specjalista, to sa tak zwani coach, którzy pracuja indywidualnie, prowadzac rózne seanse, czasami hipnoza, czasami rozmowa, ale PODOBNO potrafia wyciagnac człowieka z powaznych problemow... dostalem linki do opisanych przypadków co robił naprzykład grzesiak z bardzo ciezkimi przypadkami, oraz tym jak wyciagal ich w ciagu godz z ich 9-letniego koszmaru..... moje pytanie brzmi..... mówie do tych którzy probowlai.... CZY JEST TO MOZLIWE... CZY TAKI SPECJALISTA JEST W STANIE MI POMÓC I WYCIAGNAC MNIE Z TEGO PODCZAS JEDNEJ CZY KILKU SESJI.. czy sa az tak dobrze? czy ktos znich korzystał? jakie sa wyniki takiej wspolpracy???? nurtuje mnie te pytania.. kazdy tutaj kto ma nerwice poleca PSYCHOTERAPIE, pani psychiatra u ktorej byłem tez mi ja poleciła, ale kazdy mówi tutaj że jest to praca na lata, że tak łatwo sie nie da z tego wyciagnac, wiec moje pytanie brzmi... CZY CI LUDZIE TO POTRAFIA TO ZROBIC W CIAGU KILKU SPOTKAN czy tylko długotrwale leczenie psychoterapia mi pomoze...pani psychiatra zaproponowala mi wyjazd miesieczny do Suwałk na taka psychoterapie grupowa i indywidualna do osrodka..jest to refundowane przez NFZ... i teraz zastanawiam co robic dalej.... czy ktos moze mi doradzięc?? Z GÓRY DZIEKUJE WSZYSTKIM ZA POMOC!!! napisał/a: Passiflora 2011-03-29 14:12 Cóż, wiara czyni cuda, więc warto próbować wszystkiego co może pomóc i nie zaszkodzi. Każdy z nas na początku szuka złotego środka, który pomoże od ręki. Jak mówiłam, psychoterapia nie każdemu pomaga. Były tutaj osoby chodzące na psychoterapię od lat bez skutku. Jeżeli szuka się rozwiązania problemu nerwicy poza nami, czyli kogoś lub czegoś co nas uleczy - nie osiągnie się celu nigdy. Tylko własna praca nad swoją psychiką pomoże. Nikt ani nic z zewnątrz nie wywołało w nas nerwicy, tylko nasza psychika. Tak więc psychoterapia może pomóc zrozumieć i wskazać drogę ale nie uleczy nas żaden cudowtwórca. Tylko my sami jesteśmy zdolni to zrobić. Albo niezdolni. Musimy sami nauczyć się zmieniać tory myśli. Nie ma złotego środka i nie ma cudotwórcy, który zrobi to za nas, bo nikt nie jest w stanie zmienić naszej psychiki tylko my sami. Nerwica to choroba wynikająca z nagromadzenia nie rozładowanego stresu. Każdy musi sam znaleźć najlepszy dla siebie sposób radzenia sobie. Kiedy chodziłam na psychoterapię, moja psychiatra pewnego razu kazała mi na chwilę przestać myśleć. Najpierw nie wiedziałam nawet o co jej chodzi i byłam bardzo zdziwiona kiedy powiedziała mi, że inni ludzie mają momenty kiedy o niczym nie myślą! Na jej naleganie spróbowałam przestać myśleć. Przeżyłam natychmiast napad paniki, ponieważ wystraszyłam się, że mój mózg już nigdy nie zacznie myśleć! Okazało się, że tego nie potrafię, że nie ma chwili kiedy nic nie myślę. Z tego powodu miałam napady paniki w chwili zasypiania. Bo wtedy mózg musi przestać myśleć, żeby przejść w stan snu. Mówię to, żeby Ci uświadomić, że poradzenie sobie z nerwicą prowadzi poprzez zrozumienie działania naszej nerwicy, a u każdego jest to sprawa indywidualna. Dlatego nie wierzę, że jakiś Król czy Grzesiak potrafią skutecznie wyleczyć kogoś w 1,5 godziny. Owszem, wierzę że na zasadzie placebo ludzie czują się wyleczeni. Czy ktoś pytał ich po roku jak się czują? a jeszcze lepiej po 5 latach?. Znam osobę, która miała nawrót nerwicy po 10 latach i to znacznie silniejszy niż ten pierwszy. Bez pracy nad sobą nie osiągnie się niczego w walce z nerwicą. Poza tym czy sądzisz, że Twój przypadek jest trudny? z opisanych przez Ciebie objawów nic takiego nie wynika. To są klasyczne objawy napadów lęku panicznego w starej nomenklaturze nazywanych nerwicą. napisał/a: piotrek99 2011-03-29 16:53 Dziekuje za odpowiedz. Oczywiscie, ze nie wierze w to ze ktos pstryknie palcem i mnie wyleczy..mam pelna swiadomosc tego ze to jest moja psycika i to ona to produkuje i mna prowadzi..... al ja juz 10 lat temu rozpoczelem prace na d soba i mam zamiar to robic dalj tylko teraz przy pomocy coach i wierze w to ze to przyspieszy ten proces co nie znaczy ze bedzie idelanie..juz zmniejszenie tego...zadsze ataki i krotsze beda duzym sukcesem...dowodem na to jak ciezko nad tym pracowalem przez te wszystkie lta jest fakt ze teraz te ataki sa duzo slabsze..kiedys chowalm sie pod koldre i trzaslem sie caly a teraz kiedy dostaje ataku o wychodze z domu i ide przed siebie...mam zachwiania ronowagi ale juz nie takie ze sie przewracam, serce ciale mi bije ale juz nie tak jak mialoby wyskoczyc, atak nie trwa 30 min a czasami tylko 5...zobacz jak wiele juz zrobilem psychika i walka nad tym, ale chce by ktos mi jeszcze bardziej pmogl bo byc moze mozna to wyleczeyc a byc moze ograniczyc do minimum..ja zbyt wiele cierpie gdy to przychodzi i zbyt wiele trace ze swojego zycia..z racji tego ze trenuje wyczynowo to te dni cofaja mnie tak bardzo ze moja praca idzie na marne a wkoncu nie o to tu chodzi....wierze w to ze ktos mi pomoze to bardziej zrozumiec,, naprowadzi mnie..pomoze zrozumiec mechanizm tworzenia, moze dojdziemy do tego od czego sie zaczynaja..opanuje bardziej lek..... jade juz w sobote..nie wiem ile bede mial seansow..napewno ci napisze tutaj jak to wygladalo..moze jesli mi sie uda to bedzie to tez wiadomosc dla innych by zasiegali pomocy specjalistow a nie zwklekali z tym 10 lat jak ja i przezywali takie katusze! poki co dziekuje i pozdrawiam serdecznie! napisał/a: twitii27 2011-04-01 11:40 A ja powiem ci Piotrek sobie moje posty,w ktorych po trochu opowiedzialam swoja historie z minie dwa lata jak sie męczyłam,mowie męczyłam bo jestem juz na finiszu tej nierównej lekarza do lekarza,od zielarza do zielarza,z pogotowia na pogotowie i ta wielka nie moc ze juz nikt i nic mi nie pomoze,....az tu bodzcem dla mnie było sobie ze jak tak dalej bedzie to nie zdąze zobaczyc jak on rosnie,jak sie uczy itp.....bo szczerze,to myslałam ze to juz koniec ze te objawy doprowadzily u mnie do takiego załamania,2 nieudane proby leczenia u roznych lekarzy,pomijając juz znachorow i innych u ktorych probowałam sobie jakos koncu trafiłam na jednego lekarza-miałam go w swojej miejscowosci a szukałam po całej polsce,jedna tabletka,szczere rozmowy co miesiąc na wizycie,do tego do dzis chodze na terapie indywidualną. i poztanowilam ze bede sie tego trzymac,mniej przejmowac sie szybszym biciem serca,czy inną dolegliwoscią ktora mnie spotka....po prostu wyluzowałam,nie błądze juz od lekarza do lekarza,czy to moze zawroty glowy są od kregosłupa czy od czegos wtedy czuje sie lepiej jak o tym tak nie mysle,jak sie nie nakrecam .Trzeba znalezc własny sposob na tego tobie i innym szukającym pomocy,nie jestesmy sami z tym,w około jest masa ludzi ktorych mijasz,ale nikt na czole nie ma napisane co mu dolega.....powodzenia:) napisał/a: piotrek99 2011-04-01 21:53 Wiem doskonale o czym mowisz... Ja moze jeszcze nie znalazłem zadnego złotego0 srodka ale radze juz duzo lepiej i do tej pory nawet nie mialem tego swiadomosci..ataki nie sa tak ciezkie i długie jak kiedys..ale jade do coacha po to by mi troche pomogł wiem że nie pstryknie palcem i to nie zgninie, ale chciałbym by pomogl mi zrozumiec mechanizm tworzenia tego a byc moze bede umiał to omijac..chcialbym by opmogl mi w tym bym tak nie czekął na kolejny atak kiedy juz przyjdzie..... mam nadzieje że mi trozke pomoze..i tak juz jest dwa razy lepiej niz kiedys było.... mam nadziej że bedzie jeszcze lepiej i bardzo w to wierze.. jesli moge cie prosic to podejslij mi link dop swojej histori..chetnie ja przeczytam.. dziekuje Ci za podzielenie sie swoja opinia. trzymaj sie! napisał/a: twitii27 2011-04-02 19:24 troszke jest tutaj,ale ci powiem ze jak juz troszke lepiej radze sobie z tą chorobą,to coraz rzadziej tu zagladam,......nie chce wracac do tego gdy miałam 38 kg,.....i gdy zycie bylo trudne:) napisał/a: twitii27 2011-04-02 19:28 a tutaj troszke o psychologu......
Dziecko chodzi spać po 22-23, mimo kapieli o stalych porach i zasypiania przy cycku o 19-20, to o 21 jest juz na nogach. W nocy kilka pobudek (a ma juz 6 miesiecy) i wstaje o 6.30! 7 i wojuje do 10, potem 15-20min drzemka i znowu wojuje do 13 po czym 15-20min drzemka i tak do 15.30 potem znowu nawet 30minutowa drzemka.
Ewangelia wg św. JanaMĘKA I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSAWYPADKI POPRZEDZAJĄCEUczta w Betanii1 121 Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. 2 Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. 3 Maria zaś wzięła funt2 szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła2. A dom napełnił się wonią olejku. 4 Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać: 5 «Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?» 6 Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano. 7 Na to Jezus powiedział: «Zostaw ją! Przechowała to, aby [Mnie namaścić] na dzień mojego pogrzebu3. 8 Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie». 9 Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. 10 Arcykapłani zatem postanowili stracić również Łazarza, 11 gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa. Uroczysty wjazd do Jerozolimy4 12 Nazajutrz wielki tłum, który przybył na święto, usłyszawszy, że Jezus przybywa do Jerozolimy, 13 wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie5 oraz «Król izraelski!» 14 A gdy Jezus znalazł osiołka, dosiadł go, jak jest napisane: 15 Nie bój się, Córo Syjońska! Oto Król twój przychodzi, siedząc na oślęciu6. 16 Z początku Jego uczniowie tego nie zrozumieli. Ale gdy Jezus został uwielbiony, wówczas przypomnieli sobie, że to o Nim było napisane i że tak Mu uczynili. 17 Dawał więc świadectwo ten tłum, który był z Nim wówczas, kiedy Łazarza z grobu wywołał i wskrzesił z martwych. 18 Dlatego też tłum wyszedł Mu na spotkanie, ponieważ usłyszał, że ten znak uczynił. 19 Faryzeusze zaś mówili jeden do drugiego: «Widzicie, że nic nie zyskujecie? Patrz - świat poszedł za Nim». Godzina Syna Człowieczego 20 A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon [Bogu] w czasie święta, byli też niektórzy Grecy7. 21 Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa». 22 Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi. 23 A Jezus dał im taką odpowiedź: «Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy8. 24 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. 25 Ten, kto kocha swoje życie9, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. 26 A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec. 27 Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę10. 28 Ojcze, wsław Twoje imię!». Wtem rozległ się głos z nieba: «Już wsławiłem i jeszcze wsławię». 29 Tłum stojący [to] usłyszał i mówił: «Zagrzmiało!» Inni mówili: «Anioł przemówił do Niego». 30 Na to rzekł Jezus: «Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. 31 Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata11 zostanie precz wyrzucony. 32 A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony12, przyciągnę wszystkich do siebie». 33 To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć. 34 Na to tłum Mu odpowiedział: «Myśmy się dowiedzieli z Prawa, że Mesjasz ma trwać na wieki. Jakżeż Ty możesz mówić, że potrzeba wywyższyć Syna Człowieczego? Któż to jest ten Syn Człowieczy?» 35 Odpowiedział im więc Jezus: «Jeszcze przez krótki czas przebywa wśród was światłość. Chodźcie, dopóki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła. A kto chodzi w ciemności, nie wie, dokąd idzie. 36 Dopóki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami światłości». To powiedział Jezus i odszedł, i ukrył się przed nimi. Niedowiarstwo Żydów 37 Chociaż jednak uczynił On przed nimi tak wielkie znaki13, nie uwierzyli w Niego, 38 aby się spełniło słowo proroka Izajasza, który rzekł: Panie, któż uwierzył naszemu głosowi? A ramię Pańskie komu zostało objawione?14 39 Dlatego nie mogli uwierzyć, ponieważ znów rzekł Izajasz: 40 Zaślepił ich oczy i twardym uczynił ich serce, żeby nie widzieli oczami oraz nie poznali sercem i nie nawrócili się, ażebym ich uzdrowił15. 41 Tak powiedział Izajasz, ponieważ ujrzał chwałę Jego i o Nim mówił. 42 Niemniej jednak i spośród przywódców wielu w Niego uwierzyło, ale z obawy przed faryzeuszami nie przyznawali się, aby ich nie wyłączono z synagogi. 43 Bardziej bowiem umiłowali chwałę ludzką aniżeli chwałę Bożą. 44 Jezus zaś tak wołał: «Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie16, lecz w Tego, który Mnie posłał. 45 A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał. 46 Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności. 47 A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić. 48 Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. 49 Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić. 50 A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział». Znajdujesz się na stronie wyników wyszukiwania dla frazy Muzykowac kazdy może,więc kogucik już od świtu. Na odsłonie znajdziesz teksty, tłumaczenia i teledyski do piosenek związanych ze słowami Muzykowac kazdy może,więc kogucik już od świtu.

Ap 12, 1 - Rozdział ten ilustruje walkę szatana z Kościołem w ciągu wieków. "Niewiasta" ma rysy: 1. indywidualne - Matki Mesjasza (Iz 7, Mi 5,2); 2. zbiorowe - jako symbol społeczności Izraela (Jr 3, Ez 16,8-14; Oz rozdz. 2 [->Oz 2,1]), a także Syjonu (Iz 26,17; Iz 49,25) lub Jerozolimy (Iz 66,7); 3. mieszane - Niewiasty z Protoewangelii (Rdz 3,14n). Jest to symbol ludu Bożego obu Testamentów. A jego konkretną przedstawicielką jest Maryja, rodząca historycznego Chrystusa. Część tradycji upatrywała tu tylko Maryję. Ap 12, 3 - Symbol szatana (por. Ap 12,9), "władcy tego świata" (J 12,31; J 14,30; J 16,11), walczącego ze światłością, czyhającego na Mesjasza. Ap 12, 5 - Ps 2,9. Mesjasz jest niedostępny dla napaści szatana. Tajemnica wniebowstąpienia ujęta w perspektywie dziejów Mistycznego Ciała Chrystusa. Ap 12, 6 - Zob. przypis do Ap 12,14nn. Ap 12, 7 - "Walka" - w jeden obraz ujęte wszystkie napaści i porażki złych duchów od początku do końca świata; "Michał" - archanioł, rzecznik ludu Bożego (Dn 10, Ap 12, 9 - Por. Łk 10,18; J 12,31. Ap 12, 10 - Por. Hi 1,9nn; Hi 2,4n; Za 3,1. Ap 12, 13 - Zniweczona napaść na Mesjasza każe szatanowi przenieść ataki na Kościół. Ap 12, 14 - Mimo tych ataków Kościół jako całość ma w ciągu doczesności (por. Ap 11,2n; Ap 12,6; Ap 13,5) zapewnioną opiekę Bożą - jest również nietykalny w najgłębszej swej istocie. Ap 12, 17 - Są to poszczególni wierni. Biblia w MP3 - słuchaj! Czytaj komentarze do Ewangelii na

Og0bqCm.
  • ut5gmu84tn.pages.dev/125
  • ut5gmu84tn.pages.dev/213
  • ut5gmu84tn.pages.dev/245
  • ut5gmu84tn.pages.dev/29
  • ut5gmu84tn.pages.dev/39
  • ut5gmu84tn.pages.dev/159
  • ut5gmu84tn.pages.dev/386
  • 5 po 12 wiec pora juz wstac tekst